Categories
Moje fanfiction

Rozdział 30

– Misiek stał przed stacją, dopalając papierosa i zbierając się do mycia karetek, nim wozy wyruszą do wezwań. Zgasił prędko niedopałek i wyrzucił go do śmieci, wyciągając nową porcję gumy miętowej do żucia. Wpakował ją sobie z namaszczeniem do ust, gdy nagle zauważył z oddali nadjeżdżający motor. Domyślał się, że to Piotr, bo tylko on bardzo często używał tego środka transportu, by zjawić się w pracy. Włożył ręce do kieszeni spodni i czekał, aż Strzelecki zaparkuje i jak zwykle zagai go rozmową, pomagając czyścić karetki. Misiek spojrzał na swoje buty, które były brudne i rozwiązane, więc póki co, to właśnie je postanowił doprowadzić do ładu. Warkot motoru ucichł i Misiek usłyszał zbliżające się w jego stronę kroki, więc natychmiast podjął rozmowę:
– Siema stary! Dobrze, że już jesteś. W 19 p chłodnica się zesrała … Znaczy wiesz, płyn się wylał i nie wiem, czy to dzisiaj ruszy do boju. W 23 s trzeba by wymienić olej, a sam tego nie zrobię, mam nadzieję, że mi pomożesz. W 21 s zrobiliście z Martyną taki syf, że u mnie w chacie nie ma takiego po melanżu co nie? Stary, jak wy to robicie, że pieprzycie się właściwie tylko w karetce? Dobrze, że zużytych gumek nie trzeba po was sprzątać, tylko porozpieprzane osprzętowanie karetek. A jak tak kiedyś ktoś was nakryje? Lubicie adrenalinę, co?

– Roześmiał się, podnosząc z kucek.

– Misiek stał przed stacją, dopalając papierosa i zbierając się do mycia karetek, nim wozy wyruszą do wezwań. Zgasił prędko niedopałek i wyrzucił go do śmieci, wyciągając nową porcję gumy miętowej do żucia. Wpakował ją sobie z namaszczeniem do ust, gdy nagle zauważył z oddali nadjeżdżający motor. Domyślał się, że to Piotr, bo tylko on bardzo często używał tego środka transportu, by zjawić się w pracy. Włożył ręce do kieszeni spodni i czekał, aż Strzelecki zaparkuje i jak zwykle zagai go rozmową, pomagając czyścić karetki. Misiek spojrzał na swoje buty, które były brudne i rozwiązane, więc póki co, to właśnie je postanowił doprowadzić do ładu. Warkot motoru ucichł i Misiek usłyszał zbliżające się w jego stronę kroki, więc natychmiast podjął rozmowę:
– Siema stary! Dobrze, że już jesteś. W 19 p chłodnica się zesrała … Znaczy wiesz, płyn się wylał i nie wiem, czy to dzisiaj ruszy do boju. W 23 s trzeba by wymienić olej, a sam tego nie zrobię, mam nadzieję, że mi pomożesz. W 21 s zrobiliście z Martyną taki syf, że u mnie w chacie nie ma takiego po melanżu co nie? Stary, jak wy to robicie, że pieprzycie się właściwie tylko w karetce? Dobrze, że zużytych gumek nie trzeba po was sprzątać, tylko porozpieprzane osprzętowanie karetek. A jak tak kiedyś ktoś was nakryje? Lubicie adrenalinę, co?

– Roześmiał się, podnosząc z kucek.

– I wtedy zobaczył coś, czego się nie spodziewał. Coś, co niemal zwaliło go z nóg. Zamiast Piotra Strzeleckiego, stała przed nim, ubrana na sportowo, w kasku na głowie, wysoka i szczupła kobieta, z mocno odznaczającym się dużym biustem. Spod kasku wysypywały się kaskadami długie włosy. Twarz Miśka w tym momencie, przybrała wszystkie kolory tęczy.
– Witam doktorze Góra. Gabriela Morawska, miałam być, więc jestem.

– Odezwała się, pomijając ówczesny monolog Miśka.
– Ale ja … Bardzo przepraszam, ale to … Pomyłka, ja nie jestem … Znaczy … Pomyślałem, że jest pani Piotrem … Znaczy … Ja …
– Rozumiem. No cóż, przynajmniej dowiedziałam się ciekawych rzeczy. Proszę się niczym nie przejmować. Skoro pozwala pan na takie sielskie obyczaje, jak seks w karetkach, jako szef stacji, to mnie zupełnie nie interesuje. Jestem tu za doktora Banacha.
– yyyyyy

– Wyjąkał coraz bardziej oszołomiony Misiek.

– Spoglądał z coraz większym zainteresowaniem na Morawską, w szczególności na jej biust.
– Coś nie tak? Znalazł pan kogoś innego na moje miejsce? Myślałam, że wszystko mamy dogadane, tak wynikało z naszej rozmowy przez telefon.
– Nie, pani źle zrozumiała, bo ja…
– Ach, czyli jednak nikogo pan nie znalazł tak? Wszystko jest aktualne? To świetnie! No to, może zapozna mnie pan z moimi obowiązkami w tej stacji? Z personelem?

– Zrezygnowany Misiek postanowił się poddać. Nie miał pojęcia, jak wytłumaczyć nowej pani doktor, że on bynajmniej nie jest Arturem Górą. Uroda Gabrieli bardzo go przyciągała, była w jego typie. Może to, że wzięła go za kogoś innego trzeba wziąć za dobrą kartę i spróbować ją poderwać? Prędzej czy później to i tak się wyda, ale wówczas Gabriela będzie wiedziała, że nie jest Miśkowi obojętna, tylko co z tym zrobi, należy już do jej decyzji.
– Jasne, to chodź…

– Odpowiedział obojętnym jak zawsze tonem, lekko się uśmiechając i wyprężając do przodu swoją umięśnioną klatkę piersiową.
– Ooo, no i to lubię. We wspólnej pracy liczy się przede wszystkim komfort pracy, a na to składają się dobre relacje z kolegami i koleżankami. Gabrysia!

– Wyciągnęła dłoń w stronę Miśka.

– Zastanawiał się co odpowiedzieć.
– Misiek … Znaczy … Michał…

– Odrzekł, zgodnie z prawdą.
– Michał? A nie Artur? Przedstawiałeś mi się jako Artur Góra, gdy rozmawialiśmy przez telefon.
– yyyy … No …
– Nic, nieważne, musiałam coś źle usłyszeć. No, to może chodźmy do stacji, oprowadzisz mnie i poznasz ze swoimi pracownikami?
– taaa.

– Mruknął uśmiechając się zalotnie.


Po chwili oboje znaleźli się w stacji. A Misiek w duchu modlił się, by Góra zbyt szybko, nie zniszczył jego próby zalotów.
– No to tego …

– Chrząknął i zamlaskał, nadal żując gumę.
– Jesteśmy w stacji.
– Naprawdę? Sądziłam, że na komendzie policji.

– Odwzajemniła uśmiech.
– yyyy, nie rozumiem?
– No właśnie, ja też nie rozumiem. To, że jestem blondynką nie znaczy, że trzeba mi uświadamiać takie rzeczy.
– A … Nie … No tak … Nie to miałem na myśli … Sorry …
– Gdzie jest twój gabinet, zakręcony doktorze Góra?
– Mój gabinet? Yyyyyy … Noo … Tam …

– Wskazał drzwi gabinetu doktora Artura Góry.
– Wspaniale, to może wejdziemy napić się kawy? W ramach dobrze rozpoczętej znajomości i przy okazji, omówimy co i jak w trawie piszczy.
– No nie wiem …

– Rzekł zrezygnowanym głosem.

– Przeczuwał, że prawdziwy doktor Góra jest w swoim gabinecie i całe starania o uwagę Gabrysi, pójdą na marne.
– Nie mamy nic do stracenia, chodźmy!

– odpowiedziała.

– Po czym szybkim krokiem udała się pod gabinet Góry i otworzyła drzwi. Przerażony Misiek, podążył wraz za nią.
– O, Michał, widzę, że masz gościa w swoim gabinecie. To może ja wam nie będę przeszkadzać? Czyżby to jakaś niezapowiedziana kontrola z nfz? Witam pana.

– Zwróciła się w stronę Artura, który siedział przy biurku rozwiązując krzyżówkę i pogryzając ciasteczka.
– Słucham? Kim pani jest? Misiek, co tu się dzieje?

– Zapytał zdezorientowany Góra.

– Odrywając się od krzyżówki i ciasteczek.
– Doktorze, ja chciałem to wszystko wyjaśnić, ale … Nie zdążyłem …
– Zaraz, chwileczkę, chyba się pogubiłam, czy mogą mi panowie wyjaśnić, o co tutaj chodzi?
– Nie! To ja żądam wyjaśnień! Kim pani jest i dlaczego wchodzi pani do mojego gabinetu, jak do swojego domu? Bez pukania? Mamusia kultury nie nauczyła?
– Chyba nie rozumiem? To przecież Gabinet Michała Góry … Szefa tej stacji.
– Kogo? Jakiego Michała Góry! Artura Góry! Na drzwiach jest wyraźnie napisane … W podstawówce nie nauczyli czytać? To należałoby się cofnąć i naprawić ten karygodny błąd!

– Wrzeszczał wściekły Artur, pieniąc się ze złości.

– Misiek sprawiał wrażenie, jakby chciał zapaść się pod ziemię, lecz o dziwo, na niego jak na razie, pozostała dwójka nie zwracała uwagi.
– Pan mnie obraża! Jak się pan nazywa? Złożę na pana oficjalną skargę u doktora Michała Góry, a jak będzie trzeba, to do wyższych instancji.
– Do jakiego doktora Michała Góry! Czy nadal do pani nie dociera, że nie pracuje tu nikt o takim nazwisku?
– Jak nie, a ten, tutaj, to kto?
– To Misiek! Ratownik medyczny!
– No to wszystko jasne. Michał Góra, ratownik medyczny, a pan, to Artur Góra, lekarz, z którym rozmawiałam. Jesteście braćmi, bardzo zabawne nieporozumienie. Panie Michale, dlaczego podszywa się pan pod brata?
– Ale, ale ja … Ale ja … Ja …
– Nie. Nie jesteśmy braćmi, pani jest naturalną blondynką, czy ma jakieś braki w rozwoju szarych komórek?

– Oburzył się po raz kolejny Artur.
– Michał Oleśkiewicz, ratownik medyczny! Nie przedstawił się?
– Doktorze, ja naprawdę … Nie zdążyłem, ona nie chciała mnie … Znaczy pani Gabriela …
– O ile mi wiadomo, przeszliśmy na ty…

– Obruszyła się.
– Jaka Gabriela?

– Zapytał znów Artur.
– Gabriela Morawska. Miałam tu pracować w zastępstwie za doktora Wiktora Banacha. Miałam znaleźć się w stacji pogotowia ratunkowego, a nie w kosmosie i bigosie. Wszyscy tu z wszystkimi uprawiają seks w karetkach …
– Słucham?

– Ryknął Góra.
– Karetki nie nadają się do jeżdżenia, Misiek przypadkiem mi wszystko zrelacjonował.
– Misiek! Do cholery! Coś ty za bzdur pani nawygadywał? Z pensji ci polecę tak, że na nową szczoteczkę do zębów kredyt w banku będziesz brał!
– Przepraszam, doktorze, już mnie tutaj nie ma … Ja nie chciałem …
– Skoro widzę tu tyle nieprawidłowości, z palcem w nosie mogłabym to wszystko zgłosić, a pan nie siedziałby tu teraz i nie zajadał tych pysznych zapewne ciasteczek, rozwiązując sobie krzyżóweczki!
– Tak, tak … Z pewnością ma pani rację … Mnóstwo jest nieprawidłowości w mojej stacji … Pracuję nad tym … Pracujemy, wszyscy … Proszę pamiętać, jesteśmy tylko ludźmi, mamy prawo do niedoskonałości … No cóż, ludzka rzecz …

– Kajał się Góra.
– Kawki pani zrobię, napijemy się … Uspokoimy … Po co te nerwy …

– Uśmiechał się Artur jak najszerzej umiał.
– Misiek! Dlaczego ty jeszcze jesteś nieprzebrany? Karetki wymyte? Leki uporządkowane?
– Yyyyyyy …. Doktorze, nie do końca, bo 19 p dzisiaj nie ruszy … Chyba …
– Jak nie ruszy … Co nie ruszy! Dzwoń po Strzeleckiego, Wszołka i zróbcie tak, żeby ruszyło, a ja tu się panią zajmę. Zapoznam z regulaminem, obyczajami i … Czym trzeba.

8 replies on “Rozdział 30”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink