Categories
Moje fanfiction

Rozdział3.

Zbliżał się ostatni dzień urlopu Wiktora Banacha. Urlopu, którego tak bardzo oczekiwał, o którym co roku marzył ponownie, w pierwszym dniu pracy zaraz po nim. Tego roku Wiktor żałował, że owego urlopu nie udało mu się spędzić tak jak sobie to zaplanował. Z dwiema najbliższymi mu osobami: Zosią i Anną.
-Bo z kobietami tak to właśnie jest! Mężczyzna planuje, kobieta rujnuje

-Pomyślał któregoś dnia, gdy jego plany poraz kolejny wzięły w łeb. Postanowił się tym jednak nie zamartwiać. Zdecydował, że nareszcie zainwestuje w siebie. Że w końcu zacznie się wysypiać, jeść do syta, oraz spędzać długie, relaksujące godziny w wannie, jeśli tylko będzie miał ku temu sposobność. Nie było to zbyt łatwe, gdy w domu mieszkały dwie kobiety, które często walczyły z sobą o cennych kilka minut przed lustrem, lub pod prysznicem. Nade wszystko pragnął poświęcić czas Zosi, ponieważ czuł, że nieszczęsna wyprawa w himalaje oddaliła ich znacznie od siebie. Wiedział, że jego praca od zawsze miała zgubny wpływ na ich kontakt. Tych ostatnich kilka dni, postanowił wykorzystać na polepszenie tej relacji. Niespodziewał się jednak, że będzie to tak łatwe do zorganizowania. Wieczorem, zaraz po wiadomościach, zjedli z Zosią wspólną kolację. Niestety nie przebiegała ona tak jak zwykle. Pełna rozmów, żartów i dowcipów. Ograniczyła się jedynie do krótkich, właściwie nic nie znaczących dialogów i Wiktor mocniej utwierdził się w przeświadczeniu, że jeśli natychmiast nic z tym nie zrobi, staną się sobie zupełnie obcy.
-Zosiu! Kochanie. Chciałbym z tobą porozmawiać. Czuję, że …

Zbliżał się ostatni dzień urlopu Wiktora Banacha. Urlopu, którego tak bardzo oczekiwał, o którym co roku marzył ponownie, w pierwszym dniu pracy zaraz po nim. Tego roku Wiktor żałował, że owego urlopu nie udało mu się spędzić tak jak sobie to zaplanował. Z dwiema najbliższymi mu osobami: Zosią i Anną.
-Bo z kobietami tak to właśnie jest! Mężczyzna planuje, kobieta rujnuje

-Pomyślał któregoś dnia, gdy jego plany poraz kolejny wzięły w łeb. Postanowił się tym jednak nie zamartwiać. Zdecydował, że nareszcie zainwestuje w siebie. Że w końcu zacznie się wysypiać, jeść do syta, oraz spędzać długie, relaksujące godziny w wannie, jeśli tylko będzie miał ku temu sposobność. Nie było to zbyt łatwe, gdy w domu mieszkały dwie kobiety, które często walczyły z sobą o cennych kilka minut przed lustrem, lub pod prysznicem. Nade wszystko pragnął poświęcić czas Zosi, ponieważ czuł, że nieszczęsna wyprawa w himalaje oddaliła ich znacznie od siebie. Wiedział, że jego praca od zawsze miała zgubny wpływ na ich kontakt. Tych ostatnich kilka dni, postanowił wykorzystać na polepszenie tej relacji. Niespodziewał się jednak, że będzie to tak łatwe do zorganizowania. Wieczorem, zaraz po wiadomościach, zjedli z Zosią wspólną kolację. Niestety nie przebiegała ona tak jak zwykle. Pełna rozmów, żartów i dowcipów. Ograniczyła się jedynie do krótkich, właściwie nic nie znaczących dialogów i Wiktor mocniej utwierdził się w przeświadczeniu, że jeśli natychmiast nic z tym nie zrobi, staną się sobie zupełnie obcy.
-Zosiu! Kochanie. Chciałbym z tobą porozmawiać. Czuję, że …

-Zosia spojrzała na ojca zmęczonym wzrokiem, przerywając mu w pół słowa.
-Tato! Nie teraz! Proszę cię. Miałam dzisiaj naprawdę ciężki dzień. Praca klasowa z Matmy i z Biologii, do tego kartkówka z Fizyki. Ta szkoła mnie wykończy. Możemy to odłożyć do jutra? Jest sobota.
-No skoro tak, to oczywiście. To idź i połóż się, a ja posprzątam po kolacji. Potem wezmę kąpiel i też się chyba położę. Jutro wracam do pracy, ale dopiero na nocną zmianę.
-Jesteś pewien, że dasz sobie radę z tym sprzątaniem? Tak dawno cię w domu nie było, że
-Że co? Że zdążyłem zapomnieć jak się zmywa brudne gary tak?
-No, coś w tym stylu. A gdzie Ania?
-Ma dziś kolejny nocny dyżur.
-Nie uważasz, że zbyt często ma te dyżury?
-Nie, dlaczego. Taka jest praca ratownika, chyba nie muszę ci tego tłumaczyć?
-Nie, no jasne! Z kim ja rozmawiam. Chyba lepiej pujdę się położyć.

-Z tymi słowami wyszła szybko z kuchni, a Wiktor usłyszał tylko mocniejsze, niż być powinno trzaśnięcie drzwiami. Westchnął ciężko i zabrał się do zmywania. Po czym wziął długą i relaksującą kąpiel, dzięki której udało mu się na chwilę zapomnieć o przykrej rozmowie z kuchni. Po pół godzinie, czując się dostatecznie odprężony, wyszedł z wanny i otulił się szczelnie szlafrokiem z miękkiej froty. Wyszedł na korytaż i przez chwilę stał nasłuchując odgłosów z pokoju córki. Nie usłyszał warkotu komputera stacjonarnego, ani rozgłośnionej do granic wierzy stereo, więc domyślił się, że Zosia naprawdę była zmęczona i poszła spać. Najciszej jak tylko potrafił poszedł do sypialni. Wyjął czystą piżamę z szafy stojącej nieopodal łóżka i pospiesznie ją wkładając, wsunął się pod kołdrę i ułożył wygodnie. Zapalił lampkę nocną, próbując czytać jedno z romansideł Danielle Steel, pozostawionego przez Anię na szafce nocnej. Przeczytał kilka stron, po czym zamknął książkę mówiąc do siebie:
Boże! Co to za dyrdymały! Co ta Anka czyta. Strasznie to usypiające.

-To mówiąc, zgasił lampkę i odwrócił się na drugi bok. Zanim zasnął, rozmyślał jeszcze o Zosi i o minionym, przykrym wieczorze. A potem nie wiedzieć kiedy zasnął głębokim snem. Zdawało mu się, że od chwili, gdy mocno zasnął, minęło może pięć minut, gdy poczuł na swoim ramieniu czyjąś dłoń, szarpiącą go natarczywie. Nie wiedział, czy to jawa, czy tylko mu się to śni. Potem do jego uszu wdarł się rozpaczliwy głos Zosi:
-Tato! Tato obudź się! Tato, słyszysz? Obudź się.

-Przed oczami stanęła mu Zosia, około czteroletnia. W kolorowej kwiecistej sukieneczce, którą kupił jej, za pierwsze solidnie zarobione pieniądze. Widział ją, taką maleńką i drobniutką, jak się nad nim pochyla, ma przerażone i zapłakane oczy i prosi go, by się obudził i nalał jej soku. Nie wiedzieć czemu właśnie ten obraz stanął mu przed oczami, ale zerwał się na równe nogi. Siedziała przy nim jego niemal osiemnastoletnia córka, jej twarz była zapłakana i niczym nie różniła się od tej, którą pamiętał z jej dzieciństwa.
-Zosiu, kochanie. Co się dzieje? Czemu płaczesz, źle się czujesz? Boli cię coś?

-Zarzucił córkę kaskadą pytań.
-Tato, wiem jak to zabrzmi, przestraszyłam się. Miałam okropny sen. Jechaliśmy samochodem, ty, ja i Ania. Wpadliśmy w poślizk i … i w żaden sposób nie mogliśmy się z niego wydostać. Potem zaczęliśmy spadać w przepaść. Chciałam ci dać rękę, ale nie mogłam cię dosięgnąć i, tato …

-Wiktor przytulił Zosię najmocniej jak umiał.
-Zosiu, spokojnie. To tylko sen. Wszystko jest dobrze, słyszysz? Jestem tu z tobą. To był tylko sen, córeczko.
-Wiem tato. Wiem, ale ja poprostu myślę, że … Że to był jakiś znak. Że powinnam ci zaufać, nie powinnam być taka chłodna. Mogę dzisiaj z tobą spać? Proszę, tato.

-Wiktor roześmiał się szeroko.
-Spać? Ze mną? Zośka, oszalałaś? Ty masz prawie 18 lat.
-Oj tato, proszę cię! Przecież zawsze mi mówiłeś, że bez względu na wiek będę twoją małą dziewczynką. Pozwól, proszę!
-A myślisz, że Ani by się to spodobało?
-Ania jest teraz na dyżurze. Tato, posłuchaj. Ja mam tylko ciebie. Wiem, że może czasem nie spełniam twoich kryteriów i wymagań. Że nie jestem taką córką, o jakiej marzysz, ale
-Zosiu, Zosiu Zosiu. Poczekaj! Chwileczkę. Jakich kryteriów, o czym ty mówisz?
-Jestem zazdrosna o Anię. O to jak ją przytulasz, jak do niej mówisz. Wolałam, gdy byliśmy w naszym domu tylko we dwoje. Chociaż bardzo ją lubię.
-Zosiu, skarbie. Posłuchaj. Bez względu na to, jakie żywię uczucia do Ani, ty jesteś dla mnie najważniejsza, rozumiesz? Wiem, że jest to dla ciebie trudne, że w moim sercu zagościł ktoś jeszcze, bo dotychczas nasze życie dzieliliśmy tylko i wyłącznie między siebie.
-Tak tato. Masz rację. Jest to dla mnie bardzo trudne. Staram się z tym walczyć, ale czasem jest to silniejsze ode mnie, wiesz? Zwłaszcza wtedy, gdy nie liczysz się z moim zdaniem. Gdy nie ma cię całymi dniami w domu, a jak już jesteś, to poświęcasz swój czas tylko Ani.
-Och Boże! Naprawdę tak to postrzegasz? Czy naprawdę jestem aż takim złym ojcem Zosiu?
-Nie, nie jesteś. Ale bądź też dla mnie. Ja tak bardzo cię kocham i boli mnie to, że teraz już prawie mnie nie dostrzegasz. Nie tak jak kiedyś.
-Tak, wiem. Zdaję sobie sprawę, że ostatnio wiele rzeczy w naszej relacji schrzaniłem i bardzo chcę to naprawić, ale ty wiesz, że czasem mi tego nie ułatwiasz?
-Wiem, przepraszam. Wiesz jaka jestem uparta, chciałam już wcześniej z tobą pogadać. Ale mój upór mówił mi, że to do ciebie należy pierwszy krok. Tato, jest coś jeszcze.
-Tak? O co chodzi?
-Poprostu dla mnie to wszystko dzieje się za szybko. Ania mieszka z nami, nie wiem, może planujecie ślób. Dlaczego nie daliście mi trochę czasu, na zastanowienie się, czy ja także tego chcę?
-Za to również cię przepraszam. Za wszystko co zrobiłem źle, ale przecież nie mogę wystawić Ani walizki za drzwi. Może spróbujesz ją zaakceptować? Nasz związek? A ja obiecuję poprawę, o ile mi pomożesz i spróbujecie się jakoś dogadać?
-Postaram się.
-Zrobię ci szklankę gorącego mleka, a potem posiedzę przy tobie w twoim pokoju, dopóki nie zaśniesz, dobrze?
-Nie ma mowy! Śpię z tobą.
-Ech! Widzę, że cię nie przegadam. A pamiętasz, jak byłaś małą dziewczynką? Wciąż powtarzałaś, że wyjdziesz za mnie za mąż.
-No cóż, pewnie bym to zrobiła, ale ty wybrałeś Anię.

-Roześmieli się oboje, popijając gorące mleko. Potem oboje położyli się w sypialni, a Zosia wtuliła się w ojca, pragnąc poczuć jego ciepło, poczuć się bezpiecznie, co nie udawało się jej w ostatnim czasie.

4 replies on “Rozdział3.”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink