Categories
Moje fanfiction

Rozdział 46

– Życie Artura Góry w ostatnich tygodniach wyraźnie nabrało tępa. Jego relacja z mają, dzięki jego odwadze nareszcie poszła o wymarzony krok do przodu. A może i dwa? Kiedy sytuacja pomiędzy tym dwojgiem została jasno określona, spotkań, wspólnych wyjść do kina i teatru, opery nie było końca. Podczas dyżurów w stacji ratownictwa medycznego, w każdej wolnej minucie, Artur starał się znaleźć czas na choćby króciutki telefon do Maji, bądź treściwego smsa. Trwało to wszystko zaledwie kilka tygodni, lecz oni mieli wrażenie, jak by znali się co najmniej od kilkudziesięciu lat i snuli wobec swojego związku bardzo poważne plany, o których zamierzali poinformować Basię oraz jej męża na uroczystej kolacji, którą szykowali wspólnie tego dnia.

– Artur, ja już nie wiem czy to wszystko to jest dobry pomysł.

– No oczywiście, że to jest dobry pomysł. To wszystko to jest wspaniały pomysł, to wszystko to są bardzo smaczne rzeczy Majeczko.

– Życie Artura Góry w ostatnich tygodniach wyraźnie nabrało tępa. Jego relacja z mają, dzięki jego odwadze nareszcie poszła o wymarzony krok do przodu. A może i dwa? Kiedy sytuacja pomiędzy tym dwojgiem została jasno określona, spotkań, wspólnych wyjść do kina i teatru, opery nie było końca. Podczas dyżurów w stacji ratownictwa medycznego, w każdej wolnej minucie, Artur starał się znaleźć czas na choćby króciutki telefon do Maji, bądź treściwego smsa. Trwało to wszystko zaledwie kilka tygodni, lecz oni mieli wrażenie, jak by znali się co najmniej od kilkudziesięciu lat i snuli wobec swojego związku bardzo poważne plany, o których zamierzali poinformować Basię oraz jej męża na uroczystej kolacji, którą szykowali wspólnie tego dnia.

– Artur, ja już nie wiem czy to wszystko to jest dobry pomysł.

– No oczywiście, że to jest dobry pomysł. To wszystko to jest wspaniały pomysł, to wszystko to są bardzo smaczne rzeczy Majeczko.

– Stwierdził mlaszcząc i przeżuwając kęs kanapki, jednej z wielu, leżących w równym stosiku na stole.

– Przecież nie mówię o jedzeniu wariacie. Chodzi o nasz plan. Może to za szybko? Przecież oni się na to nie zgodzą, będzie awantura.

– Majeczko. Już setki razy to przerabialiśmy. Dążąc do własnego szczęścia, nie możemy sugerować się zdaniem innych. Liczą się nasze potrzeby i liczymy się my.

– Tak, wiem, ale ja nie jestem człowiekiem, który lubi toczyć spory. Chciałabym to jakoś obejść. Chciałabym, żeby wszyscy byli zadowoleni.

– Kochana! Ja to wiem. Ale jak mówi słynne przysłowie, jeszcze się taki nie narodził, co by każdemu dogodził.

– Maja westchnęła, biorąc kolejny talerz z mini kanapkami, podjechała do stołu i ustawiła go ostrożnie.

– Rozleniwiona Ksena, podeszła do stołu węsząc w powietrzu smakowite zapachy.

– Cio mordo! Głoodna jeśtem taak? Głoodna jeśtem! Cio ja tu wyciuwam? Kanapećki pańciowie źlobili!

– Rozczulił się Artur, wycierając ręce w fartuch i tarmosząc pieszczotliwie psi łeb.

– Artur! O nie! Nie próbuj jej podkarmiać! Ona musi znać granice.

– No, ale zioobać, jak ona patsi na mnie tymi śwoiiimi ślepkaami!

– Nie! Ani się waż! Ksena! Odejdź! To nie jest twoja pora karmienia.

– Suka stuliła uszy po sobie i wycofała się grzecznie.

– No już nie przesadzaj. Chciałem jej dać tylko kawałeczek szyneczki. Nie przytyłaby od tego.

– Artur. Ona musi znać mores kochanie. Mamy ustalone zasady, których Ksenie niewolno zmieniać. Kluskowi też by się coś takiego przydało. W przeciwnym razie roztyje się tak jak jego właściciel.

– Słucham? Jaki właściciel? Jakie roztyje? Przecież ja jestem w sam raz. No…Może mam tam…Dziesięć kilogramów nadwagi, ale…

– Ale to właśnie zrzucisz i ja ci w tym pomogę. Od dziś kończymy z zajadaniem smutków, trudnych pacjentów i kluska też tego nauczymy.

– Artur już chciał coś odpowiedzieć, kiedy usłyszeli dzwonek do drzwi.

– Maja podskoczyła na wózku i zamarła na kilka sekund.

– Ty tu jesteś panią domu. Biegnij otworzyć…Znaczy…Jedź.

– Maja lekko uśmiechnęła się do Artura i wraz z Kseną u boku po chwili była już przy drzwiach. Kiedy je otworzyła, stała tam Basia z Adamem. Basia trzymała na rękach nosidełko ze śpiącym maluchem, który jakiś czas wcześniej przyszedł na świat.

– Maja! Siostrzyczko! Jak dobrze cię widzieć!- Ucałowała serdecznie Maję, podając nosidełko mężowi.

– Cześć wam. Cudownie, że jesteście. Zapraszam, rozgośćcie się w salonie. Kolacja już kończy się szykować.

– Prawdę mówiąc obawiam się Majuś, co ty mi chcesz powiedzieć, skoro już zaprosiłaś nas na kolację.

– Powiem ci Basiu, ja też mam małego cykora, ale liczę na to, że wszyscy jakoś się dogadamy. Zaraz do was wracam. Małe prace wykończeniowe w kuchni.

– Może jakoś pomożemy? Tylko odłożymy Szymka.

– Nie, dzięki Adaś, mam pomocnika.

– Oboje z Basią spojrzeli na Maję nic nierozumiejącym wzrokiem, a ona prędko oddaliła się do kuchni.

– Artur, przebieraj się! Już są! Wcześniej niż mieli być!

– Rzekła pół szeptem, wjeżdżając do kuchni i cicho zamykając drzwi.

– Co się przebieraj! Jakie się przebieraj! Gdzie się przebieraj! Tu? W kuchni? Przecież garnitur został w twojej sypialni.

– Wycedził Góra przez zęby.

– Nie panikuj. Zaraz ci go dostarczę, ty się w tym czasie rozbierz.

– Maja znów zniknęła po drugiej stronie drzwi. W tym czasie Góra, lekko spanikowany, podekscytowany zdejmował fartuch i domowe ubranie klnąc na wszystkie świętości.

– Wszołek cholera jasna. Żebyś ty taki prędki był w robocie. Do czego to dochodzi, żeby szef stacji musiał się w kuchni rozbierać, jak nie przymierzając…Kurtyzana jakaś…Przecież to jest niesmaczne.

– Mówił sam do siebie, pochylony składając zdjęte ubranie. Wtem drzwi się otworzyły i stanął w nich Adam Wszołek, z dziecięcą butelką w dłoniach. To co zobaczył wprawiło go w osłupienie.

– Masz już ten garnitur kochanie? Zaczyna mi być zimno.

– Zapytał Artur i uniósł się odwracając głowę w stronę przybysza.

– Oo! Wszołek. Dzień dobry!- Doktor? Tutaj?

– A no tutaj, tutaj. Nie spodziewałeś się mnie co?

– Zaśmiał się gromko Góra.

– Nie, nie spodziewałem. A na pewno nie spodziewałem się zobaczyć doktora w samych majtkach na gołą klatę.

– Wszołek, jak się wchodzi do czyjejś kuchni, to puka się, mamusia nie nauczyła?

– A skąd wiedziałem, że doktor tu będzie stał w negliżu?

– Nieważne! To mogła być Maja i pomyślałeś jak by się poczuła Basia? Co ja mówię, sama Maja jak by się poczuła?

– Doktorze, wybaczy pan, ale wątpię, by kobieta paradowała nago po kuchni. To miejsce do tego nie służy.

– Wszołek! Ty nie bądź taki hop do przodu, bo ci tył przejadą! Skąd ty wiesz do czego kuchnia służy, jak u ciebie tylko Basia gotuje?

– Wtem do kuchni weszła Maja z garniturem Artura na wieszaku.

– Jestem. Przepraszam kochanie, nie mogłam go wydobyć z szafy…- Zobaczyła Adama, który stał nadal trzymając butelkę dziecka w dłoniach.

– Oo, widzę, że już się poznaliście…Znaczy…O Boże, co ja plotę…- Cała trójka roześmiała się nerwowo.

– Nie będę przeszkadzał, Maju, czy mogłabyś podgrzać mleko Szymkowi? Zbliża się powoli pora karmienia.

– Jasne- Rzekła odbierając butelkę Adamowi, a ten wyszedł szybko.

– Jesteś pewien, że…- Nigdy, niczego bardziej nie byłem pewien. Wszystko jest gotowe. Zajmij się gośćmi, ja podam rosół i danie główne. Weź tylko te kanapeczki…Mmm, wyszły po mistrzowsku. Będzie na przystawkę, zagrychę do kielicha. No co? Przecież trzeba będzie to opić…Bynajmniej ja z Wszołkiem, jako głowy rodzin.

– Przestań gadać tylko o jedzeniu i o piciu! Ty w ogóle się nie boisz?

– Ale czego! Majeczko! Jesteśmy dorosłymi ludźmi. Koniec tych pogaduszek. Idziemy tam i załatwimy to raz na zawsze.

– Maja poprawiła szybko włosy w lustrze wiszącym w korytarzyku prowadzącym do przestronnego salonu w jej domu. Wjechała tam po chwili ostrożnie, a za nią wszedł z tacą wypełnioną po brzegi jedzeniem Artur. Basia na widok Artura otworzyła usta tak szeroko, jak by chciała go zjeść.

– Co tu jest grane? Co się tutaj dzieję! Maju? Możesz mi wytłumaczyć? Co pan tu robi?

– Chwileczkę. Panno Basiu…Po co ta agresja, jesteśmy tu właśnie po to, aby zawiązać pakt pokojowy…Wszyscy.

– Z całym szacunkiem dla pana doktora, ale panną byłam ponad siedem lat temu.

– Ach tak…Przepraszam, moje zapomnienie.

– Proszę, uspokójcie się! Nie spotkaliśmy się tutaj po to, żeby się kłócić.

– Próbowała opanować sytuację Maja.

– Majka! Wyjaśnij mi proszę, co doktor Góra robi w twoim domu?

– Basiu, nie denerwuj się. Jest moim gościem tak jak ty, Adam i Szymek.

– W garniturze? Co, zamierza się pan przy nas oświadczyć Maji?

– Owszem, zamierzam. A właściwie nie…Nie zamierzam, bo już to zrobiłem i Maja się zgodziła.

– Basia poczerwieniała na twarzy i w pierwszym odruchu walnęła z całej siły pięścią w stół, aż zadrżała taca z jedzeniem, postawiona tam wcześniej przez Artura.

– Słucham? Co pan zrobił? Pan oświadczył się Maji? To jest jakieś nieporozumienie, mezalians! Nigdy w życiu się na to nie zgodzę! Do żadnego ślubu nie dojdzie!

– Baśka! Uspokój się! Po co rozkręcasz niepotrzebne awantury? Zjedzmy obiad i porozmawiajmy na spokojnie. Bez nerwów.

– Stanął w obronie Maji Adam.

– Adam ma rację Basiu. Weź kilka głębokich oddechów i…Posłuchaj.

– Basia zacisnęła z najwyższym trudem zęby, ledwo powstrzymując się od kolejnego komentarza, którym chciała odpowiedzieć siostrze. Artur nalał wszystkim sporą porcję rosołu. Jedli w gęstej atmosferze milczenia, przerywanej od czasu do czasu rozmowami o niczym prowadzonymi przez Adama i Artura.

– Majka! Ile ty znasz tego człowieka! Co ty właściwie o nim wiesz! Co wiesz o instytucji małżeństwa! Zwariowałaś? Taka decyzja po kilku tygodniach znajomości?

– Nie wytrzymała Basia i znów rozpoczęła dyskusję.

– Basiu. Może i nie znam Artura zbyt długo, ale wiem na pewno, że nikt, nigdy w ten sposób na mnie nie patrzył i nigdy w tak czuły sposób do mnie nie mówił. Nikt nie był w stosunku do mnie taki troskliwy i opiekuńczy. To jedyny mężczyzna, który traktuje mnie tak, jak bym była całkowicie sprawna. Mój wózek się dla niego nie liczy, nie jest przeszkodą w tym, żeby mógł obdarzyć mnie uczuciem, zostać moim mężem i ojcem moich dzieci.

– Majka! Ty naprawdę zwariowałaś! Oszalałaś! Nie wierzę w to co słyszę! Taka rozsądna kobieta jak ty! Po studiach!

– Twoim zdaniem nie mam prawa do szczęścia? Tylko dla tego, że masz problem z tym kto jest moim partnerem?

– Mam powody, by mieć z tym problem. Tobą trzeba się opiekować. Pracuję trochę przy stacji ratownictwa medycznego i wiem jaki jest doktor Góra. Nikt nigdy się dla niego nie liczył! Rozumiesz? Ten człowiek jest przepisowy i regulaminowy aż do bólu! Będzie cię zostawiał na całe dnie i noce, bo liczy się dla niego praca, praca, praca i jeszcze raz praca.

– Tym razem nie wytrzymał Artur. Jego łyżka z impetem upadła do talerza, gdy podłączył się do rozmowy sióstr.

– Przepraszam bardzo, pozwolę sobie powiedzieć po imieniu, Basiu! Ja również tu jestem i bardzo nie lubię, kiedy mówi się o mnie, przy mnie! Chciałem o tym wszystkim porozmawiać na spokojnie, ale widzę, że się nie da. Tyle przykrych słów słyszę tu pod swoim adresem, że również nie poskąpię ich tobie. Jesteś siostrą Maji. Jest w was podobieństwo fizyczne. Podobne figury, włosy…Ale to wszystko, bo w środku jesteście zupełnie inne. Dziwię się Adamowi, że daje radę z tobą wytrzymać. Przepraszam Wszołek, że to mówię…Ale…Nie pozwolę, by Basia traktowała w ten sposób Majkę. Jeśli chodzi o moją osobę, pal sześć. Ma trochę racji. Może nie jestem ideałem. Jednym z moich największych życiowych celów jest walka o ludzkie życie. Jestem sknerą, jestem zrzędą, jestem surowym człowiekiem pilnującym regulaminu i przepisów. Ale przede wszystkim jestem człowiekiem, który ma uczucia. Nie potrafię ich okazywać, przynajmniej nie wszystkim i nie zawsze. Ale Maja sprawiła, że powoli staram się tego uczyć. Dzięki niej podnoszę się po utracie Renaty, kocham na nowo, rodzę się na nowo! Pozwól mi pokazać, że nie jest tak jak myślisz. A nawet jeśli masz rację, jeśli nasz związek miałby się nie udać, pozwól nam utonąć, zachłysnąć się szczęściem. Ślub już zaplanowaliśmy. Piętnastego maja! Skromny, cywilny, tylko dla przyjaciół i znajomych.

– Dalej nie mogę uwierzyć w to co słyszę. Mam nadzieję, że to mi się śni. Zamieszkaliście już razem?

– Jeszcze nie. Stanie się to ostatecznie w dzień ślubu.

– Jak wy to sobie wyobrażacie. Nie dacie rady funkcjonować jak normalna rodzina. Oboje pracujecie, Maja czasami ma ciężkie dni, kiedy trzeba jej pomagać po rehabilitacji! Chcecie mieć dzieci?

– Wszystko wiem. Ze wszystkim się liczę. Nic nie poradzę na to, że kocham twoją siostrę jak nikogo na świecie. Jest przecudowna i nie zmienię tego, nawet jeśli będziesz bardzo starała się stanąć nam na drodze do szczęścia. Poślubię ją i zostanie moją żoną, będę ją kochał i pomagał jej jak umiem. Będę lepszym człowiekiem.

– Dosyć tego! Nie zamierzam dłużej brać udziału w tej farsie! Mam wrażenie, że czytam jakieś kiepskie romansidło. Adam, bierz Szymka i wychodzimy.

– Baśka! Uspokój się proszę cię. Sądzę, że trzeba dać szansę temu związkowi i…

– W takim razie ja wychodzę, a ty, rób co chcesz!

– Z oczu Maji płynęły łzy powodowane ostrą reakcją siostry, która nie reagowała na próby zatrzymania jej na dalszą część obiadu. Po dziesięciu minutach z szynkiem w nosidełku wybiegła mocno trzaskając drzwiami.

– Przepraszam cię za Basię Maju. Chcę, żebyś wiedziała…Ja…Ja tak nie myślę. Ja uważam, że jesteście świetną parą. Nie płacz…Ona po prostu potrzebuje czasu. Dążcie do celu, życzę wam z całego serca powodzenia! Panu doktorze! Naprawdę pana lubię!

– Noo! Widzisz Wszołek! Ja ciebie też lubię. Wiedziałem, że ty to mnie zrozumiesz. To może dokończymy wspólnie obiad i napijemy się po kieliszeczku?

– Chętnie, z panem wszystko!

2 replies on “Rozdział 46”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink