– O siódmej trzydzieści, Piotr i Misiek pojawili się niemal zwarci i gotowi do pracy. Brakowało tylko dopełnienia codziennego rytuału, jakim było wypicie kawy. Nic tak nie dodawało energii przy wyjazdach o tak wczesnej porze, jak mocna kawa.
– No i co Misiek? Wymyśliłeś już sposób jak poderwać Gabi?
– Jeszcze nie. Nic sensownego nie przychodzi mi do głowy.
– No jak to? Przecież dałem ci pare propozycji. Kino, kolacja…
– No i wszystko fajnie. Ale mam tak do niej podejść i zaprosić ją do kina? Albo na kolację?
– A czemu nie? Co w tym złego?
– No nic, tylko ja…No odwagi nie mam. Poza tym, to chyba bez sensu jest. Podoba mi się, ale o czym mógłbym rozmawiać z kimś tak ukształtowanym jak ona. Ja to prosty chłopak jestem, ze wsi., Gabi to jest kobieta sukcesu, dla niej to raczej nie ktoś taki jak ja.
– Słabo wierzysz w swoje możliwości. Może zaproś ją na tańce? Znaczy…Mam na myśli jakiś kurs tańca.
– Niee! Odpada! Nie umiem tańczyć. Nie słucham też muzyki klasycznej, nie lubię teatru, ale…
– Zastanowił się przez chwilę Misiek.
– Mam! Już wiem! Napiszę dla niej wiersz!
– Noo! To jest jakiś pomysł! Nawet romantyczny. Kobiety lubią coś takiego.
– Posłuchaj tylko:
– Gdy mój włos przypruszony będzie już siwizną, ty anielico Gabrielo świeć nadal dla mnie golizną.
– Piotr roześmiał się gwałtownie, wypluwając zawartość ust w postaci kawy na podłogę.
– Staaary! Najpiękniejszy wiersz jaki w życiu słyszałem.
– Serio? Podoba ci się?
– No co ty. To ironia była. Nie baw się w Leśmiana, bo to był najsłabszy erotyk ever.
– No może masz rację…Trochę za odważny wiersz. To może by tak inaczej…Może by…O, wiem:
– Statek osiadł na mieliźnie, pięknie ci Gabrielo pewnie w samej bieliźnie.
– Misiek. No nie! Nie w tą stronę idziesz. Nie możesz w taki sposób wyrazić kobiecie tego, co do niej czujesz. Takimi głupawymi wierszykami dajesz jej do zrozumienia, żeby poszła z tobą do łóżka. A sam mówiłeś, że Gabi nie jest łatwa.
– No to ja już nie mam pomysłów. Przecież Mickiewiczem nie jestem nie?
– Rymujesz całkiem nieźle. Tylko…No…Ja wiem? Musisz uformować wiersz, w którym powiesz jej, że ma piękne oczy, fajny biust, jakimiś metaforami, rozumiesz?
– Nooooo! Rozumiem! Dzięki stary! To zaraz coś wykombinuje.
– Misiek pił kawę ostro wytężając umysł.
– Mam! To nie będzie wiersz. Zaśpiewam dla niej piosenkę!
– A umiesz śpiewać? Jesteś pewien, że nie ogłuchnie?
– Spooko! Jak byłem w podstawówce to śpiewałem w chórku dziecięcym, przy parafii w kościele.
– Aaaa…Nie…No to w takim razie, bez wątpienia umiesz śpiewać.
– Zakpił Strzelecki.
– Misiek pochłonięty pisaniem czegoś w swoim telefonem niczego nie usłyszał.
– Postanowiłem przerobić mydełko fa.
– Eeee! Serio? Nie masz nic oryginalniejszego?
– Nie na tą chwilę, zaraz dyżur zaczynamy, posłuchaj tylko, mam coś takiego:
– Gdy się pojawiasz w naszej małej stacji, wzrok mi przysłania twój wielki biust. Chciałbym dziś z tobą, podczas kolacji, spełnić swe marzenie, dotknąć twych ust.
– Śpiewał Misiek, ruszając ponętnie biodrami.
– Piotrek ledwo mógł łapać oddech ze śmiechu widząc, że kolega dopiero się rozkręca.
– A co tu się dzieje?
– Usłyszęli głos Gabrieli, która zjawiła się w stacji.
– Misiek zamarł w rozkroku w bezruchu.
– Dzień dobry pani doktor. To pani dzisiaj z nami jeździ? Sądziliśmy, że góra.
– Dzwonił do mnie dziś rano, że wypadły mu jakieś ważne sprawy rodzinne. Więc jestem.
– Aaaa…To może ja…Kawki zrobię?
– Ocknął się misiek.
– Chętnie. Dzięki, nieźle się ruszasz.
– Otworzył usta w bezbrzeżnym zdziwieniu.
– No co. Na prawdę świetnie tańczysz. Wiesz co, to dobrze się składa. Moja przyjaciółka zapisała mnie na kurs tańca, a dokładnie chodzi o tango.
– Misiek nieomal omdlewał ze szczęścia. Taniec był ostatnią rzeczą, którą lubił i potrafił robić. Skoro zaczęła temat o kursie tanga, był pewien, że zaraz poprosi go również o uczestniczenie w nim. No to nad czym tu się zastanawiać?
– Co jest Misiek? Dobrze się czujesz?
– Zapytała, kiedy on unosił się niemal ad ziemią.
– Tak, oczywiście! Zgadzam się na to tango! Idę zrobić tę kawę.
– Aaa. A, to widzisz, wyprzedziłeś moje pytanie. Ja nie zgodziłam się na ten kurs, bo zwyczajnie nie mam czasu. Szkoda, żeby moje miejsce się zmarnowało, Anita zapewne się ucieszy z takiego przystojniaka, który jej potowarzyszy.
– Tego Misiek się nie spodziewał z pewnością. Duch walki wraz z miłością, polegli po pierwszym starciu. Piotr ledwo powstrzymując falę śmiechu, wyszedł pod pretekstem sprawdzenia karetki na wyjazd. Misiek natomiast został w kuchni sam z czajnikiem elektrycznym i batem, którego na siebie ukręcił.
– 23 s
– Odezwał się głos dyspozytorki w krótkofalówce Morawskiej, która sprawdzała torbę z lekami.
– 23 s zgłaszam się
– Porzeczkowa trzydzieści trzy przez jeden. Kobieta skarży się na silny ból brzucha, który trwa od kilku godzin.
– No to może niech idzie do lekarza.
– Ból jest tak silny, że unieruchomił ją.
– Zrozumiałam, pojedziemy i zobaczymy co się dzieje.
– Gabi zwołała ekipę i już po chwili jechali do wezwania. W dziwnie krępującym milczeniu. Misiek miał ochotę zapaść się pod ziemię, Piotrek nieustannie śmiać, mrugając przekornie do Miśka, a Gabi nie miała pojęcia o co chodzi. Gdy dojechali na miejsce, okazało się, że drzwi do mieszkania są otwarte. Weszli do środka i zaczęli poszukiwać kobiety.
– Halo jest tu ktoś? Halo, pogotowie ratunkowe.
– Przejęła dowodzenie Morawska.
– Po chwili z głębi domu usłyszęli ciche nawoływania o pomoc, więc prędko podążyli w tamtą stronę. Znaleźli kobietę w łazience leżącą w pozycji embrionalnej.
– Dzień dobry, Gabriela Morawska, jestem lekarzem, a to moi ratownicy, co się dzieje?
– Brzuch! Bardzo mnie boli.
– Od dawna panią boli?
– Tak w zasadzie od jakichś kilku tygodni, ale mam dość dużo pracy ostatnio i bagatelizowałam to, aaaaaa! Teraz boli od dwóch godzin i nie pomagają leki przeciwbólowe.
– Dobrze. Rozumiem, ale muszę panią zbadać, przeniesiemy panią w ustronniejsze miejsce. Misiek, Piotrek, pomóżcie mi.
– Panowie bez słowa zajęli się przenoszeniem pacjentki do salonu i ułożyli ją na miękkiej i wygodnej kanapie, gdzie Gabi mogła zająć się badaniem.
– Aaaaaaa! Aaaaauuuu!
– Krzyknęła, ledwie Gabi rozpoczęła badanie.
– Misiek, parametry.
– Ciśnienie lekko podwyższone, saturacja w normie, temperatura 39,9.
– Rozumiem, chyba wszystko jasne. Wymitowała pani?
– Tak, wcześniej.
– Dobrze, teraz jeszcze kilka pytań z mojej strony. Czy miała pani w ostatnim czasie częściej wzdęcia, uczucie pełności po jedzeniu, czuła pani gniecenie w nadbrzuszu? O tutaj.
– Wskazała miejsce kobiecie.
– Tak. Ostatnio jem dosyć niezdrowo, mało bywam w domu, bo wzięłam dodatkowy etat. Potrzebne mi jest trochę więcej gotówki.
– Rozumiem. Podejrzewam kamień w pęcherzyku żółciowym. Stosuje pani terapie antykoncepcyjną? Hormonalną?
– Nie, nie potrzebujemy stosować takich udziwnień z drugą połówką. Ale moja mama miała problemy z kamieniami, to może mieć znaczenie?
– Tak, to również może być dziedziczne. Rozumiem, że nigdy wcześniej nie miała pani takich problemów?
– Nie, nigdy, dopiero od niedawna. Aaaaauuu, co teraz ze mną będzie?
– Zabierzemy panią do szpitala. Podejrzewam, że rozwinął się ostry stan zapalny pęcherzyka żółciowego. W szpitalu najpierw zajmą się zwalczeniem stanu zapalnego, a potem należy wykonać zabieg usunięcia pęcherzyka żółciowego. Piotrek, leć po nosze i zabieramy panią.
– Piotrek wykonał polecenie Gabi.
– Doktor Morawska jeszcze raz, ostrożnie próbowała zbadać pacjentkę, kucając przy kanapie.
– No pięknie! To ja chcę ci zrobić niespodziankę i wracam wcześniej do domu, a ty zabawiasz się z jakąś zdzirą?
– Usłyszęli wszyscy kobiecy głos, a potem zobaczyli rozwścieczoną kobietę, która znalazła się również w salonie. Od razu podbiegła do Gabi, podrywając ją z kucek za włosy i bijąc po twarzy.
– W czym ona jest ładniejsza ode mnie co? Ada, no powiedz mi! To dla niej zasłaniasz się ciągle pracą?
– Kaja! Przestań! Zostaw ją, co ty wyprawiasz!
– Gabriela próbowała się bronić, lecz kobieta zwana Kają, działając pod wpływem adrenaliny była silniejsza. Miśkowi nieco dłużej zajęło zorientowanie się w sytuacji i ocenienie tego, co się dzieje. Gdy jednak mu się w końcu to udało, przypadł do Kaji i podniósł ją za szyję do góry. Kaja, zszokowana puściła Gabi, zaczynając się dusić.
– Ma pani jakiś problem do mojej szefowej? Jesteśmy z pogotowia ratunkowego, nie z portalu randkowego! Może by tak pani najpierw popatrzyła, a nie od razu z pięściami startowała.
– Ryczał Misiek, który przybrał teraz groźną postać rozzłoszczonego tygrysa wypuszczonego z klatki.
– Misiek! Misiek, uspokój się! Zostaw tę panią! Czy panie mogą mi wytłumaczyć, o co tu właściwie chodzi?
– Kaja to moja żona. Przepraszam za nią. Nic się pani nie stało? Moja kicia jest o mnie bardzo zazdrosna!
– Jaka kicia, jaka kicia. Chyba masz już inną kicie, długo się tak razem gździcie?
– Kaja! Przestań! Nie zdradzam cię! To jest lekarz. Ona jest lekarzem, wezwałam pogotowie, bo brzuch znowu mnie bolał, ale tym razem bardzo, bardzo mocno i nie mogłam się ruszyć.
– To znaczy, że…Że ty, Aduś…Że ona, że wy…A to w takim razie z kim mnie zdradzasz? Nie ma cię ostatnio prawie w domu.
– Wariatko! Nie ma mnie, bo zbliża się rocznica naszego ślubu w Niemczech. Chciałam ci kupić, jakieś świecące cudeńko, nowy pierścionek, bransoletkę.
– Ojeeej! Na prawdę? Sądziłam, że mnie zdradzasz i wymawiasz się pracą, a ty chciałaś mieć dodatkowy grosz, żeby kupić mi prezent.
– Tak! Wariatko, tak!
– Kaja przypadła do żony i po chwili obie zaczęły się namiętnie całować.
– Gabi wraz z Miśkiem, odwrócili wzrok, lecz widok kompletnie zbił z nóg Piotra, który wszedł właśnie z noszami.
– O…Matko, a co tu się…Pani doktor, co pani jest?
– Przepraszamy, że musimy paniom przeszkodzić, jednak pani Adrianna musi jechać natychmiast do szpitala.
– Jezu! Do szpitala? To co jej jest?
– Ostre zapalenie pęcherzyka żółciowego.
– Pani doktor, ale przecież nie powinno się zdradzać stanu chorej nikomu z rodziny.
– To jest żona pani Adrianny.
– yyyyy…
– Speszył się Piotrek.
– No, to przepraszam. To może już pojedziemy?
– Tak, to dobry pomysł.
– Zaraz, a dokąt ją zabieracie?
– Do szpitala w leśnej górze.
– Mogę pojechać z wami? Adusia może mnie potrzebować.
– Z nami nie, ale może pani pojechać za karetką.