Categories
Na sygnale, fanfiction, część 2

Rozdział 12

– Kłótnię państwa Strzeleckich słychać było w całej stacji. Szczęście w nieszczęściu, prócz nich o tej godzinie nie było raczej nikogo w całym budynku. Jednak gdyby było inaczej, problem, przez który powstała sprzeczka zdawał się być ważniejszy, niż ewentualne, dodatkowe osoby znajdujące się na metrażu.
– A ja myślę, że to jest zły pomysł, żebyś prowadziła dzisiaj karetkę!
– A ja myślę, że to jest świetny pomysł! Nie wiem z czym masz problem!!
– Z tym, że jeszcze dwie godziny temu nie mogłaś wyjść z toalety? Z tym, że wyjątkowo trudno znosisz drugą ciążę?
– Może od razu powiedz, że będziesz się wstydził jechać karetką z kobietą kierowcą!

– Kłótnię państwa Strzeleckich słychać było w całej stacji. Szczęście w nieszczęściu, prócz nich o tej godzinie nie było raczej nikogo w całym budynku. Jednak gdyby było inaczej, problem, przez który powstała sprzeczka zdawał się być ważniejszy, niż ewentualne, dodatkowe osoby znajdujące się na metrażu.
– A ja myślę, że to jest zły pomysł, żebyś prowadziła dzisiaj karetkę!
– A ja myślę, że to jest świetny pomysł! Nie wiem z czym masz problem!!
– Z tym, że jeszcze dwie godziny temu nie mogłaś wyjść z toalety? Z tym, że wyjątkowo trudno znosisz drugą ciążę?
– Może od razu powiedz, że będziesz się wstydził jechać karetką z kobietą kierowcą!
– Nie…Martynka, dobrze wiesz, że to nie o to chodzi. Przecież wiem, że doskonale potrafisz prowadzić karetkę. Ale dzisiaj jeździmy podstawą i…
– No właśnie! I to był najgorszy pomysł Góry, na jaki mógł wpaść! Jakoś nikt do tej pory nie protestował, kiedy siedziałam za kółkiem!
– Nikt, to znaczy? Anna? Lidka?
– Cham! Świnia! Jesteś podły! Wiktor też nigdy nic do tego nie miał!
– Bo jeszcze nie prowadziłaś jak jechaliśmy z Banachem na wezwanie, uspokój swoje emocje kochanie.
– Ja doskonale wiem, że uważasz się za najlepszego kierowcę w tej stacji, ale albo pozwolisz mi dzisiaj prowadzić, albo szukaj sobie zastępstwa!

– Piotr westchnął ciężko.
– No dobra. Jak chcesz, ale w razie gdyby coś, to zamieniamy się miejscami.
– Nie ma żadnego gdyby coś! Jeżeli tak bardzo martwisz się o moją ciążę, bierzesz torbę, plecak i śmigasz!
– Tak jest szefowo.

– Zrezygnowany potaknął głową.
– No dobra. Może masz rację, że powinienem trochę bardziej wyluzować. Martwię się o was.

– Podszedł i przytulił ją mocno.
– Jesteś zazdrosny o te gruchoty i nie dopuszczasz myśli, że ktoś może prowadzić tak dobrze, jak ty, albo przynajmniej niemal na równi z tobą.
– No trochę w tym racji jest, ale przyznasz, że to niemożliwe, żebyś prowadziła lepiej ode mnie, skoro za kółkiem siedzisz dopiero od kilku miesięcy. Ja mam za sobą już kilka ładnych lat i wiele przygód podczas prowadzenia. To chyba nic dziwnego, że się martwię i o ciebie i o karetkę. Trzeba wiedzieć co i kiedy w niej może nie zaskoczyć, no i tak dalej…
– Nie zaczynaj mnie znowu denerwować. Za kierownicą czuję się pewniej niż z miotłą czy z mopem w ręce, a wszystko co wymieniłeś mam w jednym paluszku. Lidka mi kiedyś pokazała. No i co, łyso ci? Jak przyszła do stacji i okazało się, że jest lepsza w naprawianiu naszych gruchotów, to też byłeś zazdrosny. Wiesz co ci jeszcze powiem, żałuję, że wcześniej nie wyrobiłam odpowiednich papierów.
– Nooo! Pani Strzelecka, to znaczy, że będzie pani ze mną konkurować?
– A żebyś wiedział!
– 19 p!
– Całe szczęście, że na dyspozytorni też siedzi kobieta, która rozumie, że my, mamy takie samo prawo realizować tak wysoko stawiane cele jak wy. 19 P zgłaszam się.

– Skwitowała Martyna..
– skate park na Słomińskiego. Jedenastoletnia dziewczynka spadła z metrowej rampy podczas akrobacji rowerowej.
– Przyjęłam, jedziemy.

– Nauczeni doświadczeniem wyjazdów na akcję z Wiktorem, natychmiast porzucili sprzeczkę, zebrali się błyskawicznie i Martyna ruszyła spod stacji, co jakiś czas dodając gazu, by być szybciej na miejscu. Piotr już chciał coś powiedzieć, kiedy sprawnie wyprzedziła ciężarówkę, ale udało mu się tylko nabrać powietrza i nieco poblednąć, gdy chwilę potem wyprzedziła autobus, a na końcu miał już przed oczami całe swoje życie, wszystkie wnętrzności bliżej gardła, gdy wbiła się pomiędzy dwa samochody osobowe, lecz był tak zafascynowany tym, jak dobrze Martyna sobie radzi, że postanowił nic nie mówić. Odmówił w duchu osiem zdrowasiek, dla bezpieczeństwa wszystkich, ale i tak wiedział, że pochwały żonie się należą. Na miejscu zastali dwóch chłopców i spory tłumek młodocianych gapiów. Dzieci wyglądały na przerażone, a gapie kręcili filmiki i robili zdjęcia. Piotrka i Martynę zadziwił kompletny brak dorosłych na terenie skate parku.
– Dzień dobry, jesteśmy z pogotowia ratunkowego, gdzie jest poszkodowana dziewczynka?

– Zapytała Martyna jednego z przestraszonych dzieciaków.
– Tam, tam leży, jest z nią nasza koleżanka…Proszę pani, czy Ola umrze?
– Spokojnie, przede wszystkim uspokójcie się. Przestańcie kręcić te filmiki i robić zdjęcia dobrze? Rozejść się, ale już!

– Dzieci powoli rozpierzchły się każde w swoim kierunku, a Martyna z Piotrem już po chwili zabierali się do badań dziewczynki.
– Piotr! Stabilizuj kręgosłup. Ja zabieram się za głowę. Mała jest nieprzytomna.
– Jak to się stało chłopaki?

– Powiedział Piotr wyjmując potrzebny sprzęt do badania i stabilizacji kręgosłupa.
– To wina Bartka i Igora! Ola jest tu nowa. Niedawno się wprowadziła z rodzicami i siostrą. Oni ciągle jej dokuczali.
– Zamknij się Majka!

– Upomniał koleżankę starszy chłopiec.
– Ej! Grzeczniej do koleżanki! Tak się zachowuje mężczyzna w stosunku do kobiety, chłopaku?
– Proszę pana, bo…Bo Ola bardzo chciała być w naszej paczce…Ale ona jest najniższa z nas wszystkich…Bartek i Igor ciągle się z niej naśmiewali. Mówili, że ona nic nie potrafi, bo jest za niska.
– Piotrek, rana głowy jest bardzo poważna, złapałeś parametry?
– Tak, kiepsko to wygląda, lepiej, żeby szybko znalazła się w szpitalu.

– Weszli w słowo dziewczynce.
– To oni kazali wjechać jej na tą rampę rowerem! Powiedzieli, że jeśli to zrobi, to udowodni im, że jest lepsza od nich, chociaż jest taka mała. Wjechała na rampę i, miała już wykonać trik, ale zahaczyła o tą barierkę i…

– Maja rozpłakała się.

– Dlaczego nie ma tu nikogo z waszych rodziców? Dlaczego ona nie miała kasku?

– Zapytała tym razem Martyna. Dzieci spuściły wzrok nie wiedząc co odpowiedzieć.
– Gdzie ona mieszka? Musimy powiadomić jej rodziców.
– A czy my pójdziemy do więzienia proszę pani?

– Odezwał się starszy z chłopców.
– Do więzienia nie, ale wasi rodzice też będą potrzebni. Miejmy nadzieję, że Ola przeżyje.
– To ona może umrzeć?
– Ma bardzo poważny uraz głowy.

– Odpowiedział wymijająco Piotrek.
– Biegnijcie po rodziców, gdzie mieszka Ola?
– Tam proszę pani, w domu po drugiej stronie ulicy.
– Bierz ją do karetki, ja zadzwonię na policję, powiadomię rodziców małej i jedziemy.

– Wydała polecenie Piotrowi i za nim zdążył coś odpowiedzieć już jej nie było. Kilka minut później jechali do szpitala z lamentującą matką dziewczynki.
– Boże mój, zupełnie nie rozumiem jak to się stało…Przecież tyle razy mówiłam Olci, żeby tam sama nie jeździła! Boże! Boże kochany…
– Proszę się uspokoić, w tej sytuacji nerwy nic nie pomogą. Dlaczego córka nie miała kasku?

– Podjął rozmowę Piotr. Matka szlochała głośno co jakiś czas wysiąkując nos w chusteczkę.
– Prze…Przepraszam…To moja wina. Ola nie chciała nigdy nosić kasku na głowie, bo ponoć wygląda obciachowo…Boże, błagam, powiedzcie mi państwo, czy ona przeżyje? Ja mam tylko ją, po rozwodzie z mężem!
– Nie wiemy tego. Zależy jak bardzo poważny jest uraz głowy.
– Jak to możliwe, że w takim niebezpiecznym miejscu nie było nikogo, kto kontrolowałby te dzieciaki, które tam same się bawią?
– Tym zajmie się zapewne policja, jednak wydaje mi się, że każdy rodzic, który wie, że jego małoletnie dziecko ma taką pasje, jak akrobacje w skate parku powinien sam osobiście dopilnować, by nic mu się nie stało i nie obciążać tym innych.
– Gdyby córka powiedziała mi, że dzieci każą jej wykonywać jakieś durne akrobacje, żeby mogła znaleźć się w ich paczce to wszystko byłoby inaczej.
– Powinna pani porozmawiać z rodzicami tych chłopców i z nimi też i to jak najszybciej.
– Zrobię to! A jeśli moja Oleńka…Jeśli ona nie przeżyje to…Ja wystąpię na drogę sądową. Ja zrobię to choćby jeszcze dzisiaj… Ci ludzie zapłacą za to, że nie potrafili wychować odpowiednio swoich dzieci!!
– A może nie trzeba zaraz ciągać się po sądach? Może wystarczy zwykła rozmowa państwa o tym co się wydarzyło? Żadne pieniądze nie zwrócą zdrowia pani córce, nie cofną czasu.

– Kobieta nic nie odpowiedziała. Dojechali do szpitala w napiętej atmosferze. Kiedy Piotr i Martyna zdali małą pacjentkę dyżurującej lekarce, wrócili do stacji. Martyna zaparzyła herbatę.
– Widzisz Piotruś? Do takich sytuacji doprowadza ten wasz męski szowinizm. U Bartka i Igora wyjątkowo wcześnie został zaszczepiony.
– Że co proszę? Jaki męski szowinizm?
– Zwyczajny. Wiele mężczyzn uważa, że są we wszystkim lepsi od kobiet. Tak było w przypadku tych dzieciaków. Mała chciała im udowodnić, że nie mają racji.
– Martynka. Chyba trochę przesadzasz. Czy można mówić o szowiniźmie u trzynastoletnich gówniarzy? Przecież to, co zrobili to codzienność u takich grup nastolatków. Rekompensują sobie brak uwagi swoich rodziców, robią co chcą, pragną się poczuć ważniejsi i tyle.
– Mów sobie co chcesz…Ja tam wiem swoje. A z ciebie też jest niezły szowinista, przynajmniej jeśli chodzi o sprawy samochodowe.
– Może trochę…

– Uśmiechnął się.
– Musisz mi teraz przyznać, że nie miałeś racji w tym, co mówiłeś. Prowadzę lepiej od ciebie.
– Czy lepiej? Nie powiedziałbym, ale na pewno bardzo dobrze. Udało ci się mnie trochę wystraszyć.
– A ja nadal wiem swoje!

– Uśmiechnęła się i pocałowała go w usta.

2 replies on “Rozdział 12”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink