Categories
Na sygnale, fanfiction, część 2

Rozdział 5

– Początek października zastał Martynę w domowej łazience. Klęczała nad toaletą i zdawało jej się, że zaraz wypluje wnętrzności. Kiedy skończyła wymiotować dokładnie umyła zęby, twarz i poprawiła włosy. Następnie z bezsilności opadła na podłogę, podkurczyła nogi i rozpłakała się. W jej głowie pojawiały się teraz najczarniejsze myśli. Druga ciąża. Nie było przecież innej możliwości tak złego samopoczucia, które powtarzało się wielokrotnie od długiego czasu. Usłyszała, że w drzwiach domu Piotr przekręcał klucz w zamku. Nie była w stanie się ruszyć.
– Ciąża, ciąża, ciąża! Nie! Nie! Błagam tylko nie to! Nie! Nieeeee!

– Zalewała się łzami drżąc na całym ciele.
– Martyna! Martynkaaaaa! Gdzie jesteś! Haloo!

– Początek października zastał Martynę w domowej łazience. Klęczała nad toaletą i zdawało jej się, że zaraz wypluje wnętrzności. Kiedy skończyła wymiotować dokładnie umyła zęby, twarz i poprawiła włosy. Następnie z bezsilności opadła na podłogę, podkurczyła nogi i rozpłakała się. W jej głowie pojawiały się teraz najczarniejsze myśli. Druga ciąża. Nie było przecież innej możliwości tak złego samopoczucia, które powtarzało się wielokrotnie od długiego czasu. Usłyszała, że w drzwiach domu Piotr przekręcał klucz w zamku. Nie była w stanie się ruszyć.
– Ciąża, ciąża, ciąża! Nie! Nie! Błagam tylko nie to! Nie! Nieeeee!

– Zalewała się łzami drżąc na całym ciele.
– Martyna! Martynkaaaaa! Gdzie jesteś! Haloo!

– Wstała i chwiejąc się lekko z osłabienia wyszła z łazienki.
– Boże! Co się stało. Coś z Alankiem?
– Nie! Alan godzinę temu zasnął.
– Jezu! No to nie strasz mnie. Co się dzieje kochanie?
– Jestem w ciąży!

– Wypaliła z wściekłością.
– Znowu jestem w ciąży rozumiesz?

– Piotr oparł się o ścianę i chwilę mu zajęło za nim dotarły do niego słowa żony.
– No co tak na mnie patrzysz! Co mam ci narysować skąd się biorą dzieci? Sama sobie tego nie zrobiłam!
– Uspokój się. Po co te nerwy, kochanie. To wspaniała wiadomość!
– Wspaniała wiadomość? Dla kogo? Dla ciebie? Nasz syn ma pół roku, oboje pracujemy, ledwo dajemy radę pogodzić pracę z domem! Ciekawe jak poradzimy sobie z dwojgiem dzieci!
– Martynka. Spokojnie. Jesteś pewna, że to ciąża? Może czymś się…
– Nie Piotrek! Niczym się nie zatrułam! Doskonale wiem co jem i przepraszam cię bardzo, ale już jedno dziecko urodziłam, jedną ciążę mam za sobą, a poza tym jestem kobietą i potrafię rozpoznać u siebie objawy ciąży!
– Nie krzycz na mnie. W porządku, jesteś w ciąży. Wolałbym jednak, gdybyś…Gdybyśmy to skonsultowali z lekarzem, a jak nie chcesz, to przynajmniej z testem ciążowym.

– Mówił spokojnie próbując dodać jej otuchy swoim uśmiechem.
– No i czemu się tak głupkowato śmiejesz! Jak ty mnie wkurzasz!

– Piotr podszedł do żony i przytulił ją szepcząc jej do ucha:
– Ty rzeczywiście musisz być w ciąży. Pamiętam tą burzę hormonów, jak nosiłaś pod sercem Alanka.
– Przestań! Nie dotykaj mnie!

– Wyszarpnęła się wzburzona.
– Przestań! Nie rozumiesz, że dla mnie to jest koniec? Koniec wszystkiego! Dopiero co próbowałam uwolnić się od ciągłego siedzenia w domu, zmieniania pieluch, babrania się w kaszkach, gotowania, prania, sprzątania, a teraz znowu będzie to samo! Piotrek! Nie dam rady! Nie dam rady rozumiesz?
– Martyna. Czy ty trochę nie przesadzasz? Przecież przez prawie całą ciążę możesz pracować…
– Praca to nie wszystko! Chciałam jeszcze trochę poużywać młodości mimo półrocznego dziecka. Umówiłyśmy się na piątek z Baśką, Anką, na imprezę do klubu! Miałam po raz pierwszy od nie wiem kiedy napić się alkoholu skoro nie karmię już małego…
– No właśnie. Apropo karmienia, to nie była dobra decyzja, że odstawiłaś małego tak wcześnie od piersi. Dobrze wiesz, że to buduje więź między dzieckiem, a matką…
– Przestań zmieniać temat do cholery! Dobrze wiesz, że on po prostu nie chciał ssać piersi, że wielokrotne próby nakłonienia go do tego schodziły na psy! Piotrek, czy do ciebie nie dociera w jakiej jesteśmy sytuacji?
– Dociera! Z całą mocą! Za to ty chyba właśnie próbujesz mi przekazać, że wychodząc za mnie za mąż i rodząc mi syna zrobiłaś największy błąd na świecie, bo chcesz się jeszcze pobawić!

– Wybuchł w końcu Piotr.
– To ty to powiedziałeś! Nie ja! Ale czego ja mogłam się spodziewać. Zamiast pomyśleć racjonalnie, chociaż trochę o mnie, pan Strzelecki jak zwykle musi zrobić z siebie ofiarę!
– Jaką ofiarę! Ja w przeciwieństwie do ciebie bardzo się ciesze z tego, że poraz drugi zostanę ojcem.
– Nie! No jasne! Bo ty co weekend, albo co drugi weekend latasz sobie z Adasiem i chłopakami, a to na piwko, a to jeździcie na rybki! A kto wtedy zajmuje się wrzeszczącym, ząbkującym Alanem? Twoja ukochana Martynka! Podczas kiedy ty spokojnie wracasz albo zalany w trupa, albo przywozisz mi pięć milionów ryb do czyszczenia z bananem na tej twojej pięknej buźce!

– Piotr poczerwieniał ze złości i próbował z całej siły zapanować nad sobą, by czegoś głupiego nie wypalić.
– Ooooo przepraszam bardzo. Jeżeli już, to wracam zalany, ewentualnie w pół trupa. Nigdy nie tracę przytomności, nigdy nie musisz po mnie sprzątać wymiocin.
– Tak? Wielkie mi pocieszenie! Ale musze słuchać jak bełkoczesz do mnie bez przerwy jak to kochasz mnie i Alana! Jak Śpiewasz pod prysznicem, aż mi potem wstyd spojrzeć w oczy temu staremu dziadowi spod jedynki, a na końcu to ja, bo nikt inny pomagam ci znaleźć się w łóżku! A teraz do tej cudownej sielanki przyjdzie mi jeszcze kolejne dziecko! Wspaniale! Świetnie!

– Piotr nie wiedzieć czemu roześmiał się tubalnie.
– Słodka jesteś, kiedy się tak złościsz. Tylko, że ja wiem, że to tylko chwilowe, że kochasz mnie mimo tego wszystkiego najbardziej na świecie i poradzimy sobie. Mam tylko nadzieję, że to będzie drugi syn.
– A ja mam nadzieję, że to będzie fałszywy alarm. A jeżeli nie…Jeżeli nie to cię zamorduję! Zamorduję, rozumiesz? Jesteśmy jeszcze młodzi, nie planowaliśmy dzieci w tak krótkim odstępie czasu.
– Martynka. Przecież jesteś ratownikiem medycznym tak samo jak ja. Oboje wiemy, że tego nie da się w stu procentach przewidzieć. Zdarzyło się…Trudno. Głowa do góry, pierś do przodu i damy radę. Przecież uważaliśmy, dobrze wiesz. Alanek na pewno się ucieszy z rodzeństwa w przyszłości i oboje nam za to podziękują.
– Jak dziecko się urodzi, to Alan będzie jeszcze maleńki. Piotrek, boję się, że nie podołamy.
– Nie bój się. Jak będzie trzeba, zrezygnuję z tych męskich wypadów, wezmę tacierzyński…
– Oooo proszę! Nawet nie wiedziałam, że znasz takie słowa.
– No pewnie, że znam.
– Szkoda, że nie wykazałeś się taką wiedzą kiedy miałeś kupić mi eye liner.
– Oj Martynka. To zupełnie co innego. Ten cały liner, czy jak mu tam to babska sprawa, wychowanie dzieci to już niekoniecznie.
– Powiedział co wiedział. Chcesz, żebym dla ciebie ładnie wyglądała, a nawet nie wiesz jak nazywają się te kosmetyki. Dupa, nie facet i tyle!

– Odwróciła się na pięcie i poszła do kuchni.
– Może ja jestem do kiczu, ale ten twój liner robi dobrą robotę. Będę się od niego uczył i nie zawiedziesz się na mnie, kiedy drugie się urodzi, obiecuję, tylko zacznij o tym myśleć pozytywnie!

2 replies on “Rozdział 5”

no początek drugiej części opowiadania o Na sygnale a już wywiązała się kolejna kłutnia maużeńska

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink