Categories
Moje fanfiction

Rozdział 39

– Zawsze powtarzałaś mi mamo, że dla każdego, nawet po najgorszej burzy kiedyś zaświeci słońce. Czy dla mnie też? Czy zdoła świecić tak mocno, by osuszyć nieustające strumienie moich łez? Ukoić moje upokorzenie, ból i wstyd, które przeżywam za każdym razem, gdy się przed nimi rozbieram? Wiem, że muszę, bo inaczej nie zdobędziemy pieniędzy na twoje leczenie. Nigdzie indziej w tak szybkim czasie nie dostanę tyle pieniędzy. Gdybyś wiedziała mamo, że zdecydowałam się oddawać swoje ciało, żeby cię nie stracić, bo tak bardzo cię kocham, pewnie uznałabyś, że to najgorsze bzdury jakie kiedykolwiek słyszałaś. Dlatego postanowiłam swoje cierpienie przełykać tak, jak najsłodszą czekoladę i nigdy się nie dowiesz, że być może obie teraz cierpimy tak samo. Ty fizycznie, a ja psychicznie. Obie przechodzimy gehennę, ale jeśli to pomoże mi cię uratować, zniosę wszystko. Obiecywali mi trochę większe pieniądze za to, co muszę robić z tymi wszystkimi mężczyznami. To wszystko miało być inaczej, ale teraz okazuje się, że większość należności, które dostajemy od klijentów, pokrywa nasze mieszkanie, wyżywienie i kosmetyki. Chyba nie dam rady stąd uciec. A jeżeli nawet kiedykolwiek mi się to uda, to czy po czymś takim uda mi się znaleźć szczęście? Który mężczyzna będzie w przyszłości w stanie zaakceptować to, co robiłam w przeszłości? Żadnego nie uszczęśliwi fakt, że sypiałam z męzką częścią Warszawy. Tak więc postanowiłam mamo, że za cenę twojego zdrowia, szczęścia, przekreślę swoją przyszłość i szansę na miłość. To już postanowione…

– Lidka zamknęła swój pamiętnik i schowała go do szuflady, zamykanej na kluczyk. Podeszła do lustra i patrzyła na swoje odbicie. Odbicie kobiety zmęczonej, znudzonej życiem, do którego wkrada się jedynie rutyna. Nie ma w nim przygód, poczucia bezpieczeństwa, a przede wszystkim miłości. Wiedziała, że taki stan rzeczy głównie wynika ze strachu i wstydu przed samą sobą. Od czasu, gdy podjęła pracę w domu publicznym, nawet wtedy, kiedy z niej zrezygnowała, nie potrafiła już lubić samej siebie. Nie umiała szanować siebie i nie liczyła także na szacunek od innych, choć nie mogła też stwierdzić, że jej go brakowało. Przypomniała sobie o Arturze, którego jeszcze dwa miesiące wcześniej obdarzyła nieprawdopodobnym uczuciem. Źle rozegrała zaczątki ich znajomości. Zupełnie jak Lidka, której nienawidziła, wyzbyta wszelkich manier i uczuć przy klijentach. Może gdyby poprowadziła to wszystko inaczej, byłaby nareszcie szczęśliwa? A może tak zwyczajnie miało być? Z Arturem żyła już w przyjaznych stosunkach. Uszanowała jego uczucia względem innej kobiety, wszystko sobie wyjaśnili. Tak szybko, jak musiała wyzbyć się jednostronnego uczucia, pojawił się w jej życiu ktoś, kto być może mógłby dać jej to, czego szukała. Z Jakubem znała się od kilku miesięcy. Był od niej starszy o dwanaście lat. Podobnie z resztą jak Artur. Ciągnęło ją do mężczyzn starszych, doświadczonych życiem. Artur nie do końca taki był, lecz Jakub z pewnością. Czuła to od pierwszego ich spotkania. W jego oczach kryła się niesamowita głębia uczuć i emocji. Mógł być to zarówno nieoceniony smutek, jak i nieprzebrane miarą radość, czy miłość. Oczy Jakuba nie umiały kłamać. W pracy i w życiu prywatnym to było jego największą zgubą, a może i chlubą? Zdawało się, że to Jakub pomagał Lidce leczyć niespełnioną miłość, gdy siedziała na zmianę z Anną i innymi przy łóżku Banacha. Wtedy bardzo często się widywali i mnóstwo rozmawiali. Podczas tych kilku miesięcy, zdarzyło im się wypić razem kilka kaw, szczerze rozmawiać, a także pozwolili sobie na wiele jednodniowych wypadów z Kasią, siedmioletnią córką Kuby, gdyż uwielbiała ona Lidkę. Niestety Chowaniec zdawała sobie sprawę, że jej mroczna, skalana okrótną pracą przeszłość, mogłaby raz na zawsze przekreślić ich związek razem. Z drugiej strony, jak zbudować coś, jeśli nie będzie to od początku oparte na zaufaniu? Z zamyślenia ocknęła się słysząc dzwonek do drzwi. Podreptała sięc szybko je otworzyć.
– Ciooooociaaaa! Super, że jesteś wiesz? Bo tata mówił, że skoro masz urlop to na pewno cię nie będzie, ale tak na pewno na pewno na pewno i że nie możemy cię tak ciągle nachodzić i…
– Kasiu, proszę uspokój się troszeczkę. Cześć Lidka.

– Zawsze powtarzałaś mi mamo, że dla każdego, nawet po najgorszej burzy kiedyś zaświeci słońce. Czy dla mnie też? Czy zdoła świecić tak mocno, by osuszyć nieustające strumienie moich łez? Ukoić moje upokorzenie, ból i wstyd, które przeżywam za każdym razem, gdy się przed nimi rozbieram? Wiem, że muszę, bo inaczej nie zdobędziemy pieniędzy na twoje leczenie. Nigdzie indziej w tak szybkim czasie nie dostanę tyle pieniędzy. Gdybyś wiedziała mamo, że zdecydowałam się oddawać swoje ciało, żeby cię nie stracić, bo tak bardzo cię kocham, pewnie uznałabyś, że to najgorsze bzdury jakie kiedykolwiek słyszałaś. Dlatego postanowiłam swoje cierpienie przełykać tak, jak najsłodszą czekoladę i nigdy się nie dowiesz, że być może obie teraz cierpimy tak samo. Ty fizycznie, a ja psychicznie. Obie przechodzimy gehennę, ale jeśli to pomoże mi cię uratować, zniosę wszystko. Obiecywali mi trochę większe pieniądze za to, co muszę robić z tymi wszystkimi mężczyznami. To wszystko miało być inaczej, ale teraz okazuje się, że większość należności, które dostajemy od klijentów, pokrywa nasze mieszkanie, wyżywienie i kosmetyki. Chyba nie dam rady stąd uciec. A jeżeli nawet kiedykolwiek mi się to uda, to czy po czymś takim uda mi się znaleźć szczęście? Który mężczyzna będzie w przyszłości w stanie zaakceptować to, co robiłam w przeszłości? Żadnego nie uszczęśliwi fakt, że sypiałam z męzką częścią Warszawy. Tak więc postanowiłam mamo, że za cenę twojego zdrowia, szczęścia, przekreślę swoją przyszłość i szansę na miłość. To już postanowione…

– Lidka zamknęła swój pamiętnik i schowała go do szuflady, zamykanej na kluczyk. Podeszła do lustra i patrzyła na swoje odbicie. Odbicie kobiety zmęczonej, znudzonej życiem, do którego wkrada się jedynie rutyna. Nie ma w nim przygód, poczucia bezpieczeństwa, a przede wszystkim miłości. Wiedziała, że taki stan rzeczy głównie wynika ze strachu i wstydu przed samą sobą. Od czasu, gdy podjęła pracę w domu publicznym, nawet wtedy, kiedy z niej zrezygnowała, nie potrafiła już lubić samej siebie. Nie umiała szanować siebie i nie liczyła także na szacunek od innych, choć nie mogła też stwierdzić, że jej go brakowało. Przypomniała sobie o Arturze, którego jeszcze dwa miesiące wcześniej obdarzyła nieprawdopodobnym uczuciem. Źle rozegrała zaczątki ich znajomości. Zupełnie jak Lidka, której nienawidziła, wyzbyta wszelkich manier i uczuć przy klijentach. Może gdyby poprowadziła to wszystko inaczej, byłaby nareszcie szczęśliwa? A może tak zwyczajnie miało być? Z Arturem żyła już w przyjaznych stosunkach. Uszanowała jego uczucia względem innej kobiety, wszystko sobie wyjaśnili. Tak szybko, jak musiała wyzbyć się jednostronnego uczucia, pojawił się w jej życiu ktoś, kto być może mógłby dać jej to, czego szukała. Z Jakubem znała się od kilku miesięcy. Był od niej starszy o dwanaście lat. Podobnie z resztą jak Artur. Ciągnęło ją do mężczyzn starszych, doświadczonych życiem. Artur nie do końca taki był, lecz Jakub z pewnością. Czuła to od pierwszego ich spotkania. W jego oczach kryła się niesamowita głębia uczuć i emocji. Mógł być to zarówno nieoceniony smutek, jak i nieprzebrane miarą radość, czy miłość. Oczy Jakuba nie umiały kłamać. W pracy i w życiu prywatnym to było jego największą zgubą, a może i chlubą? Zdawało się, że to Jakub pomagał Lidce leczyć niespełnioną miłość, gdy siedziała na zmianę z Anną i innymi przy łóżku Banacha. Wtedy bardzo często się widywali i mnóstwo rozmawiali. Podczas tych kilku miesięcy, zdarzyło im się wypić razem kilka kaw, szczerze rozmawiać, a także pozwolili sobie na wiele jednodniowych wypadów z Kasią, siedmioletnią córką Kuby, gdyż uwielbiała ona Lidkę. Niestety Chowaniec zdawała sobie sprawę, że jej mroczna, skalana okrótną pracą przeszłość, mogłaby raz na zawsze przekreślić ich związek razem. Z drugiej strony, jak zbudować coś, jeśli nie będzie to od początku oparte na zaufaniu? Z zamyślenia ocknęła się słysząc dzwonek do drzwi. Podreptała sięc szybko je otworzyć.
– Ciooooociaaaa! Super, że jesteś wiesz? Bo tata mówił, że skoro masz urlop to na pewno cię nie będzie, ale tak na pewno na pewno na pewno i że nie możemy cię tak ciągle nachodzić i…
– Kasiu, proszę uspokój się troszeczkę. Cześć Lidka.

– Rzekł Kuba całując policzek Lidki.
– Słuchaj…Przepraszam cię. Mówiłaś mi ostatnio, że bierzesz zaległy ulrop. Pomyślałem, że może gdzieś wyjechałaś, a mała strasznie chciała się z tobą zobaczyć i…
– Cześć Kasieńko!

– Powiedziała tym razem Lidka, rozchmurzając się na dobre i porwała Kasię w ramiona.
– Cześć, strasznie się cieszę, że do mnie wpadliście. Nie pytałeś mnie o to, ale gdybyś to zrobił to pewnie bym ci powiedziała, że nigdzie się nie wybieram. W zasadzie miałam nadzieję na samotne urlopowanie z własnymi myślami, muszę sobie poukładać pewne sprawy…
– Aaaa…Rozumiem…No to chyba nie będziemy przeszkadzać?
– Ale tatusiu…Przecież ciocia nic nie powiedziała, że jej przeszkadzamy. Tylko, że strasznie się cieszy.
– Kasia ma rację. Potwornie się cieszę.
– Chwileczkę. Coś tu się nie zgadza miłe panie. Nie można cieszyć się potwornie, albo strasznie. Przecież to się wyklucza.
– Oj tatusiu. Ty po prostu nie jesteś dziewczyną. Nie wiesz, że u nas nic się nie wyklucza?

– Lidka i Kuba roześmieli się głośno po tym stwierdzeniu.
– Wiecie co? No to może gdzieś się wspólnie wybierzemy, jest piękna pogoda zważając na to, że jest początek kwietnia. Nie mam nic w domu…Znaczy…Nic czym mogłabym podjąć gości, więc może…
– Może przyjedziesz do nas do domu? My na pewno mamy czym podjąć gości, bo mój tatuś świetnie gotuje. A przecież nigdy jeszcze u nas nie byłaś ciociu. Proooszeeee! Pokazałabym ci moje lalki, mój pokój i wszystkie moje zabawki, gry, puzle. Tatusiu proszę zgódź się!

– Kuba poczuł się nieco zakłopotany propozycją córeczki. Choćby z tego względu, że sam z siebie nigdy nie ośmieliłby się zaprosić Lidki to ich domu. Miał ogromną nadzieję, że kobieta przyjmie propozycje dziewczynki, a tym samym spełnią się także i jego marzenia.
– No nie wiem, ja…
– Ciociu, nieładnie tak odmawiać. Dzieciom się nie odmawia.
– Moja mała mądralińska. A skąd ty wiesz takie rzeczy, co?
– No jak to skąd? Przecież sam mi to mówisz tatuśku, kiedy pieczesz szarlotkę. Kiedy chcę zjeść więcej, niż mi pozwalasz. A ja cię wtedy tak ładnie proszę, o jeszcze jeden kawałeczek, a wtedy ty, mówisz mi, że…
– Tak tak, może już nie kończ. Wszyscy już wiemy co wtedy mówię, że dzieciom się nie odmawia.

– Cała trójka gromko się roześmiała.
– No to jak, wpadniesz do nas?

– Lidka namyślała się chwilę.
– No dobrze. W zasadzie nie mam nic innego do roboty. Wpadnę do was na kawkę.
– Supeeer! To my poczekamy na ciebie w samochodzie.

– Kuba nie zdążył nic powiedzieć. Córka pociągnęła go za sobą i w chwilę potem zniknęli. Lidka szybko poprawiła makijaż, włożyła coś odpowiedniejszego, niż wyciągnięty domowy dres i użyła perfum, które ostatnio bardzo spodobały się Kubie.
– Głupia idiotko. To zwykła kawa, a ty szykujesz się jak na randkę.

– Skarciła się w myślach, wkładając dodatkowo buty na wyższym obcasie i chwilę po tym wsiadała do auta Kuby.

– Podczas drogi mała Kasia trajkotała nieustannie o szkole, ulubionych bajkach, zabawach, filmach, wycieczkach, które niedawno odbyła z tatą. Kiedy dojechali na miejsce, oczom Lidki ukazał się duży dom jednorodzinny, z basenem i trampoliną w ogrodzie. Uśmiechnęła się na ten widok.
– Wow, nie mówiłeś, że aż tak u was ciasno. Gdybym wiedziała, nie zgodziłabym się na tę kawę, żeby nie zabierać dodatkowych centymetrów tej i tak jakże małej powierzchni.

– Zwróciła się wesoło do Kuby.
– Ciociu, no co ty? Przecież tu jest dużo miejsca, wszyscy się zmieścimy.

– Zakłopotała się Kasia, która nie zrozumiała żartu.
– Oczywiście kochanie, że żartuję. Chodźmy lepiej do domu, pokażesz mi swoje królestwo.
– O taaak! Pokażę ci cały dom!

– W jednej chwili, Kasia znalazła się na prowadzeniu, pędem wbiegajac do przestronnego wnętrza domu, zostawiając za sobą Lidkę i Kubę, którzy wymieniali szybkie, ufne spojrzenia.
– No to co. Kasia pokaże ci cały dom, a ja w tym czasie przygotuję kawę, zgoda?
– Jasne. Chodź maleńka!
– Nie jestem maleńka. Wcale, a wcale. Jestem najwyższa z całej klasy. I mam prawie, ale to prawie prawie najlepsze oceny.
– Nooo! To świetnie, tata jest z ciebie dumny, co nie?
– No jasne! Chodź. Zaczniemy o, tutaj. Tu jest salon. Kiedy przychodzą goście, to tata pija tu z nimi kawę, herbatę, albo jakieś wino na przykład. A czasami, to lubimy tutaj grać z tatą w różne planszówki. Oo, właśnie ciociu, zagramy w planszówkę?
– Jasne. Ale najpierw obiecałaś mi pokazać dom, swój pokój, wszystko pokolei.
– No dobrze. Łazienki to chyba nie będę ci pokazywać, też masz ją w swoim domu. Tam po prawej jest wyjście na taras i widok na nasz ogród, moją trampolinę i nasz basen. A tam, przy schodach na piętro jest sypialnia tatusia. Chyba też nie mogę ci jej pokazać.

– Lidka roześmiała się i serdecznie uściskała dziewczynkę.
– No to chodźmy na górę. Tylko uważaj, bo te schody są niebezpieczne i strasznie zakręcone. Możesz z nich spaść i coś sobie zrobić.
– Obiecuję, będę uważać.

– Lidka była pod wrażeniem wielkiego domu Kuby i jego córki. A przede wszystkim tego, że panowały w nim ład, czystość i porządek niemal do przesady.

– Dziewczynka z niezwykłym przejęciem i namaszczeniem, pokazywała jej każde pomieszczenie, każdy przedmiot, opowiadając jego historię. Zapoznała Lidkę ze wszystkimi swoimi lalkami, zabawkami, grami, książkami i kompletami puzli.
– Lidka! Kasia! Zejdźcie na dół! Podwieczorek gotowy!

– Usłyszały głos Kuby, bawiąc się w najlepsze.

– Kiedy siedzieli wszyscy troje, popijając kawę, herbatę i zajadając ciasto, Lidka poczuła się zrelaksowana i odprężona. Buzia bolała ją od ciągłego uśmiechania się, to do Kasi, to do Kuby.
– Ciociu, urządzimy wszystkim moim lalkom bal lalkowy?
– Kochanie, mówi się bal dla lalek.
– Nie, bal lalkowy brzmi lepiej tatusiu. No to co ciociu, zrobimy im ten bal?
– Jasne. I potem zagramy jeszcze w jakąś planszówkę z tatą, co ty na to?
– Zgoda! To ja idę wszystko przygotować. Może moglibyście szybciej wypić tą waszą kawę? Bo nie mogę się doczekać.
– Kasiu, troszeczkę cierpliwości. Poza tym, Lidka jest naszym gościem i proszę cię, żebyś powstrzymała się od takich komentarzy, dobrze? To nieładne.
– Hmmm…No skoro tak mówisz. No to pijcie sobię tą kawę jak długo dacie radę, a ja poczekam. Ale jeśli ciocia nie zdąży się przez tą kawę ze mną pobawić, to będzie mi bardzo, bardzo smutno, wiesz tato?
– Kasiuniu, kochanie, oczywiście, że zdążę się z tobą pobawić. Obiecuję, że nie wyjdę stąd, póki nie zaśniesz zmęczona zabawą ze mną.
– Chórrrraaaaa! No to ja biegnę wszystko przygotować, a wy możecie trochę pogadać, jak dorośli.
– Dziękujemy za pozwolenie słonko, leć już.

– Kasia, roześmiana opuściła salon i znalazła się prędko w swoim pokoju, pozostawiając Lidkę i Kubę sam na sam.
– Może napijesz się jeszcze kawy?
– Niee, dziękuję. Jestem już pełna ponad miarę.

– Rzekła uśmiechajac się szczerze.
– Pięknie tu macie. Taki duży dom, a tylko dwoje mieszkańców, za to jaki zadbany. Jestem pod wrażeniem i pełna podziwu dla ciebie, jak sobie radzisz.
– Dziękuję. Staram się. Przyznaję, to niełatwe, kiedy ma się na głowie pomysłową siedmiolatkę.

– Powiedział ze śmiechem.
– Co ty mówisz. Przecież Kasia to aniołek. Zawsze, kiedy ty jesteś w pracy, a mnie dane jest z nią spędzić trochę czasu, to moje zdanie co do tego jest niezmienne. Jest bardzo mądra i inteligętna jak na swój wiek.
– To prawda, czasami aż za bardzo. Ale wiesz Lidka…Kasia bardzo, bardzo cię lubi. Obdarzyła cię ogromnym zaufaniem i przywiązaniem. Wychowała się bez matki, dla tego niezmiernie ważny jest twój udział w jej życiu, dla niej samej. Jeżeli to cię przytłacza, to…
– Nie, Kuba, no co ty. Czuję się zaszczycona…To znaczy…Jest mi niezmiernie miło, że mała tak mnie lubi. Z resztą ze wzajemnością. Chcę, żebyś wiedział, że zawsze z chęcią ci pomogę w opiece nad nią. Zawsze, kiedy zajdzie taka potrzeba.
– Cieszę się. Na prawdę, dziękuję ci, że jesteś w naszym życiu Lidka. Bardzo mi pomagasz…Nam obojgu. I jeszcze…Ogromnie mnie cieszy, że jesteś tutaj dzisiaj, teraz…Że pijemy kawę, tu, razem…No rozumiesz.
– Tak. Rozumiem. Mnie też jest tu bardzo miło. Dawno nie czułam się tak cudownie zrelaksowana, odprężona…Bezpieczna.

– Lidka zamyśliła się na chwilę, po czym nieśmiało zapytała.
– Słuchaj…Wiem, że to może nazbyt wiele, jak na naszą krótką znajomość, ale…Czy możesz mi powiedzieć coś o mamie Kasi?

– Jakub westchnął, nagle zbierając naczynia po podwieczorku. Powstrzymał Lidkę gestem ręki, by mu nie pomagała.
– Z jednej strony cieszę się, że o to pytasz. Sądzę, że jeśli dwoje ludzi chce się bliżej poznać, to powinno wiedzieć o sobie jak najwięcej.
– Kuba, ja nie chcę, żebyś myślał, iż to ma być jakieś zobowiązujące…Że do czegoś mi to potrzebne, w czymś pomoże…Jeśli nie chcesz, to nie mów.
– Chcę…Nawet bardzo chcę. Właściwie to z nikim o tym nigdy nie rozmawiałem, bo nikt nie pytał. Będziesz pierwsza.
– Nie, proszę cię, nawet tak nie żartuj. Jeśli to prawda, to…
– To co? Boisz się? Czego.
– Nie wiem…To jest, to jest takie…
– Moja żona, Daria, zginęła w wypadku samochodowym. Żadna tam romantyczna historia. Byliśmy małżeństwem przez cztery, szczęśliwe lata. Jeszcze bardziej uszczęśliwiła nas wiadomość o ciąży Darii, a wkrótce potem urodziła się Kasia. Miała pół roku, kiedy Daria zdecydowała się wrócić do pracy. Byłem temu przeciwny, ale wiedziałem, że jeśli ona na coś się uprzeć, to nie ma takiej siły, która ją od tego odwiedzie. Właśnie podczas jednego wieczoru, gdy wracała z pracy uległa wypadkowi samochodowemu. Dwóch młodych chłopaków ścigało się między sobą, jeden z nich nie wychamował, nastąpiło zderzenie czołowe, a zakończenia chyba się domyślasz, prawda?
– To straszne. Ale mówisz o tym tak spokojnie, że aż przechodzi mnie dreszcz. Kasia nawet nie pamięta swojej mamy.
– Owszem. Ale wie o wszystkim i widziała jej zdjęcia. Wie, że czasem tak się na tym świecie dzieje. Co to mojego spokoju, to…Po prostu, czas leczy rany Lidziu. Było mi ciężko, ale musiałem jak najszybciej ustawić swój świat do pionu, dla maleńkiej córki, którą po sobie zostawiła. Kasia miała od zawsze tylko mnie.

– Siedzieli po skończonej opowieści w zadumie, raz po raz uśmiechając się do siebie.
– To może teraz mały rewanżyk? I ty opowiesz mi coś o sobie?

– Przerwał pytaniem milczenie Kuba.
– O mnie…Moja historia jest bardzo nieciekawa i gdybyś ją znał, pewnie by mnie tu dzisiaj nie było.
– Tego nie wiesz. Nie możesz z góry ocenić jak bym zareagował. W życiu słyszałem już wiele historii, bardziej lub mniej dramatycznych. Chyba nic nie jest w stanie mnie zdziwić, obrzydzić, co najwyżej poruszyć.
– Nie jestem przekonana. Poza tym, jeśli opowiem ci wszystko teraz, nie znajdziesz z pewnością pretekstu, żeby się ze mną kolejny raz spotkać.
– Ooo nie nie, ja też mógłbym powiedzieć to samo, gdy opowiedziałem ci część historii mojej i Kasi. Nie wymiguj się.
– Kubuś…Nawet nie wiesz jak bym chciała, ale…Może jeszcze nie dziś? Nie chodzi o to, że ci nie ufam, czegoś się boję…Po prostu jest to la mnie bardzo trudne. Muszę się przygotować, ale obiecuję, że kiedy to się stanie…
– W porządku. Rozumiem i poczekam. Lidka…Chciałbym, żebyś wiedziała, że i mnie stajesz się coraz bliższa. Sam się sobie dziwię. Od sześciu lat, razem z Kasią mamy tylko siebie, a ty pokazujesz mi, że świat, życie stoją wciąż przede mną otworem. Jesteś zniewalająco piękną, mądrą i odważną kobietą, wieloma rzeczami mi imponujesz. Mam nadzieję, że skoro odważyłem się tobie to wyznać, nie zniechęci cię do mojej osoby.
– Nie, Kuba, no co ty. Ja…W zasadzie mogłabym powiedzieć to samo. Ale musisz zdać sobie sprawę, że moja próba samobujcza była kierowana miłością do innego mężczyzny. Z tej miłości chyba się już wyleczyłam, ale…Nie chcę ci dawać obietnic bez pokrycia. Gdy leżałam w szpitalu, otoczyłeś mnie troską i opieką, pewnie tak jak każdego swojego pacjenta. Ale chcę, żebyś wiedział,,że czuję się z tobą…I z Kasią, jak bym znalazła się wreszcie w swojej rzeczywistości. Przez ostatnich kilka miesięcy, przebywanie z tobą, rozmowy, na prawdę dały mi bardzo, bardzo wiele…I…Ale potrzebuję trochę czasu.
– Nic więcej nie musisz mówić. Wszystko wiem, rozumiem, i zaczekam. Narzucanie się nie jest w moim guście. Dobrze, że już teraz potrafimy o takich rzeczach rozmawiać i nie pozostawiamy niedomówień.

– Znów oboje obdarzyli się uśmiechem.

– Kuba podszedł do Lidki i mocno ją przytulił. Nie wykonał żadnego gestu więcej, którego oboje mogliby pożałować, lub na który mogliby nie być gotowi, a jednak Lidka wyczuła w tym jednym, mocnym uścisku ramion coś, czego nie czuła przy żadnym mężczyźnie. Chęć zaopiekowania się sobą, chęć obdarowania jej uczuciem kiedyś, gdy będzie na to gotowa. Musiała więc kiedyś zdecydować się na to, by powiedzieć mu prawdę dotyczącą jej przeszłości. Jeśli uczucie, które się rozwijało między tym dwojgiem miałoby przetrwać, to byłby odpowiedni dla niego sprawdzian.
– Pamiętaj Lidziu, że bezwzględu na to, jak potoczy się nasza relacja, zawsze możesz na mnie liczyć. A teraz zmykaj do Kasi, bo głowę mi urwie, że tak długo cię zatrzymuję.

4 replies on “Rozdział 39”

no ta mala jest extra, a to jak Kuba chcial zeby Lidka mu powiedziala o swojej przeszlosci to cheblem i nie wstalem, i zaczalem szczac i doic

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink