Categories
Na sygnale, fanfiction, część 2

Rozdział 22

 – Lidka za namową Kuby zgodziła się pojechać na policję i złożyć stosowne zeznania. Być może pomógł jej fakt, że znajdowała się pod wpływem środków uspokajających, które Jakub jej zaaplikował. Proces składania zeznań trwał dość długo i Jakub w życiu nie powiedziałby, że ta silna i dzielna dziewczyna jest w stanie wylać tyle łez za jednym razem. Podczas składania zeznań Lidka opowiedziała o tym, że była szantażowana, przymuszana do kradzieży morfiny, pod groźbą utraty życia, oraz ujawnienia światu filmików i zdjęć, przedstawiających Lidkę podczas wielu aktów seksualnych. Opowiedziała również o brutalnym pobiciu i gwałcie, którego doświadczyła z rąk alfonsa. Nie mogła ominąć faktu, że kiedyś sama była jego pracownicą. Okazało się, że Daro już od dawna jest poszukiwany przez policję w wielu miastach Polski. Korzystając z faktu, że Daro sam z siebie umówił się z Lidką na spotkanie w wigilijny wieczór, niezwykła determinacja Lidki mogła sprawić, że przestępca zostałby schwytany, a co za tym idzie wreszcie trafiłby za więzienne kraty. Musiała tylko zgodzić się, ten jeszcze jeden raz na spotkanie ze swoim prześladowcą. Tak też zrobiła. Wróciła do domu w obstawie kilku nieumundurowanych policjantów, którzy mieli schwytać mężczyznę za nim zdążyłby wejść do domu Lidki. Udało się to osiągnąć bez żadnych trudności i rozgłosu, który niepotrzebnie oderwałby świętujących sąsiadów od kolacji. Za namową policji Lidka zdecydowała się zaskarżyć Daro i wnieść sprawę do sądu.  Na samo wspomnienie tego wieczoru Jakuba przechodziły zimne dreszcze. Im dłużej o tym myślał to coraz trudniej było mu stwierdzić, czy owy wieczór należy do najgorszych, czy jednak najlepszych w jego życiu biorąc pod uwagę fakt, że kobieta, którą tak kochał zdecydowała się wreszcie opowiedzieć mu o swoich problemach i przeszłości. Brał to mimo wszystko za dobrą kartę na przyszłość. Znaczyło to dla niego bardzo wiele zwłaszcza, że tego wieczoru po raz pierwszy wyznała mu miłość. Nie mogło to być wyznanie dyktowane emocjami i desperacją powodowaną brakiem kogokolwiek innego, komu mogłaby, bądź chciała powierzyć swój los. Chociaż twierdziła, że nikt taki nie istnieje on wiedział, że każdy człowiek, a w szczególności ludzie, których uważała za swoich dobrych znajomych, przyjaciół, byliby w stanie jej pomóc.
– Ja też cię kocham. Teraz wiem to na pewno.
– Zabrzmiało w jego głowie wspomnienie jej słów i uśmiechnął się do siebie. Relacja, którą stworzyli wciąż była bardzo krucha i stąpała po cienkim lodzie niepewności. Kuba miał świadomość, że póki co to on sam musi włożyć mnóstwo pracy, by ją utrzymać. Na inicjatywę ze strony Lidki nie mógł liczyć. Była załamana, wciąż zalękniona o swoje życie mimo, że człowiek, którego tak bardzo się obawiała został aresztowany i nic nie wskazywało na to, że szybko odzyska swoją wolność. Policja już pierwszego dnia po świętach zjawiła się w stacji ratownictwa medycznego, powodując masowe utrudnienia w pracy. Jakub długo głowił się nad tym, w jaki sposób może pomóc Lidce, żeby wyszła z tej sprawy jak najbardziej obronną ręką i do głowy przychodził mu tylko jeden pomysł. Rozmowa z szefem stacji, Arturem Górą. Korzystając z przerwy podczas swojego dyżuru w szpitalu udał się do stacji i zapukał do gabinetu Artura.
– Proszę!
– Cześć Artur.
– Powiedział wchodząc szybko i siadając naprzeciw kolegi.
– Jakub? Ty tutaj? Wybacz, ale mam teraz urwanie głowy.
– Ja przychodzę właśnie w tej sprawie.
– Nie rozumiem?
– Artur, przychodzę w sprawie Lidki.
– A to już wszyscy o tym wiedzą?
– Nie wiem, czy wszyscy, ale ja na pewno. Sam zawiozłem ją na policję w celu złożenia zeznań.
– No właśnie. Cholerna policja! Zrobili mi burdel w papierach! Całą dokumentację wzięli do sprawdzenia! Bóg jeden raczy wiedzieć co oni tam znajdą jeszcze, prócz tego, czego szukają. Ja wiedziałem, po prostu wiedziałem, że Chowaniec coś kombinowała, że coś jest nie tak!
– Więc dlaczego nie drążyłeś? Przecież chyba uważasz się za jej przyjaciela. Powinieneś jej pomóc, jeśli czułeś, że coś nie gra.
– Przecież wiesz, że próbowałem, nawet ciebie pytałem…
– Widocznie niezbyt skutecznie. Musimy coś zrobić.
– Już zrobiłem. Na razie zawiesiłem ją w obowiązkach.
– Żartujesz?
– A wyglądam?
– Czy ona o tym wie?
– Tak, dzwoniłem do niej jakąś chwilę temu. Powiedziała, że rozumie, że…
– Jak mogłeś jej to zrobić?
– Wszedł mu w słowo Kuba.
– Zwyczajnie. Prawo mnie do tego zmusiło.
– Ona potrzebuje teraz wsparcia, nie odtrącenia.
– Tak? To chyba nie wiesz o tym, że takie śmierdzące sprawy roznoszą się bardzo szybko i pracując mogłaby mieć dużo więcej nieprzyjemności, kiedy pacjenci odmawialiby jej pomocy.
– Ale jeżeli zostawimy ją samej sobie to…Boję się, że załamie się całkiem, że…Znowu spróbuje zrobić coś głupiego.
– Artur westchnął ciężko.
– Na prawdę chciałbym móc zrobić coś więcej, ale nie mogę! Zrozum mnie. Wiem, że ona była do tego zmuszana, to z pewnością są jakieś okoliczności łagodzące, ale prawo póki co nie do końca stoi po jej stronie! Grozi jej więzienie!
– Wiem, odebranie praw do wykonywania zawodu, wiem! Musimy coś z tym zrobić. Przecież chyba możesz wpłynąć na to, żeby kara, którą poniesie była jak najmniejsza.
– Próbuję, cały czas się głowie jak jej pomóc, uwierz mi!
– Ja mam pewien pomysł.
– Artur wypuścił powietrze ze świstem, przerzucając papiery na biurku.
– No to mów, Sherlocku.
– Może zgodziłbyś się, żebym pokrył równowartość skradzionych leków?
– Co? Co ty…Żartujesz sobie ze mnie? Ja rozumiem, że chcesz jej pomóc, ale nie coś takiego!
– Dlaczego? Przecież nikt nie musi o tym wiedzieć. Kiedy sąd zdecyduje o wymiarze jej kary, odpracuje należność tak, jak powinna. Ona będzie miała poczucie, że płaci za błąd, stacja wyjdzie na swoje dużo wcześniej, tyle, że w tajemnicy. Nie jesteś zadowolony z takiego układu?
– A co ja zrobię z pieniędzmi, które dostanę od ciebie, co? Schowam do kasy pancernej, której nie mam? Albo może od razu pójdę i uzupełnię zapas morfiny, który zniknął. Dobrze wiesz, że nie możemy zawrzeć ze sobą umowy na słowo honoru! Kubuś. Kubuś! Ja cię naprawdę bardzo lubię, wiesz? Też chcę pomóc Lidce, ale nie kombinujmy w tą stronę. Postaram się przekonać sąd, że wyrok w zawieszeniu będzie odpowiedni w tym przypadku. Spróbuję też zdziałać coś, żeby mogła popracować przez ten czas na dyspozytorni.
– Kuba pokręcił głową zrezygnowany.
– Może masz rację. Przepraszam cię. Chyba faktycznie jestem mocno zdesperowany, bo wiem, że ona żałuje tego, co zrobiła. Nie chciała tego. Wiem też, że tak całkiem po kościach to się nie może rozejść. Jednak jestem pewien, że drugi raz nie popełniłaby już tego błędu.
– Powiedz mi…Ona jest ci bliska, prawda? Widzę jak bardzo chcesz jej pomóc..
– Tak. Jest mi bliska. Nie podoba mi się tylko twoje myślenie, że właśnie dlatego chcę jej pomóc. Nie, między innymi dlatego. A tak poza tym wiem, że jest dobrym człowiekiem, najlepszą i najbardziej oddaną swojej pracy ratowniczką jaką znam…
– Ok, masz rację. Źle się wyraziłem, ale dziękuję za szczerość. W każdym razie, możesz być pewien, że ja również zrobię wszystko, żeby jej pomóc, bo zgadzam się z tobą w całej rozciągłości. Żałuję tylko, że Lidka nie poczuła się na tyle pewnie wśród wszystkich nas, żeby z kimkolwiek o tym porozmawiać i być może uniknęłaby tych wszystkich kłopotów, a my razem z nią. Echhh ta Chowaniec Chowaniec. Najpierw robi, potem myśli. Narwana to ona zawsze była.
– Kuba uśmiechnął się lekko spoglądając na misę z ciasteczkami.
– Masz ochotę? Częstuj się, śmiało, proszę!
– Dzięki, może spróbuję. Słyszałem, że sam pieczesz i że są najlepsze na świecie.
– No skoro Chowaniec mi taką dobrą reklamę robi to…
– Tym razem Artur uśmiechnął się ukazując białe zęby.
– A tak poważnie Kuba…Jak ona się czuje?
– No cóż. Nie będę ukrywał, że jest źle. W święta ledwo udało nam się z Kasią zmuszać ją, żeby coś jadła.
– Nawet nie chcę sobie wyobrażać przez co ona przechodziła tyle czasu.
– Rzekł Artur zjadając ciastko.
– A czy wiadomo kiedy będzie sprawa w sądzie?
– Jeszcze nie. Najważniejsze, że zdecydowała się zaskarżyć Daro, termin tej rozprawy za niedługo pewnie będzie ustalony.
– No tak…Zarzuty postawią jej na odrębnej rozprawie. Bardzo bym nie chciał kierować przeciwko niej powództwa…Ale…
– Wiem, musisz. Jedyne, czym możesz się dla niej mimo wszystko przysłużyć to powalczyć o jak najniższy wymiar kary.
– Wiesz, że zamiast ciebie to ona powinna teraz ze mną rozmawiać, prawda?
– A ty wiesz, że jest zbyt honorowa, żeby prosić o pomoc. Ja natomiast wiem, że nie pozwolę, żeby jeszcze kiedykolwiek pod okiem mojej osoby stała jej się krzywda.

3 replies on “Rozdział 22”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink