– Z początkiem lutego Lidka ukończyła wszystkie potrzebne szkolenia, do objęcia nowego stanowiska w dyspozytorni. Nie miała pojęcia, czy to wystarczy, aby prawidłowo wykonywać nową pracę. Teorię, którą opanowała na wszystkich szkoleniach przez ostatnie dwa miesiące zaświadczała, że tak, a do tego miała również rozległą wiedzę i doświadczenie nabyte w karetce, którym będzie mogła się swobodnie wspomagać udzielając pomocy wzywającym karetkę. Wszystko wydawało się banalnie proste, obsługa komputera też nie sprawiała jej trudności, tylko mimo wszystko myśl o nowym zakresie obowiązków przyprawiała ją o dreszcze i stres. Pozytywnym faktem minionych miesięcy było to, że odkąd zamieszkała w domu Kuby i Kasi, powoli wracała do siebie. Odzyskiwała stabilność psychiczną, równowagę emocjonalną. Wróciło nawet jej dawne poczucie humoru i znów zapominała się hamować wtedy, kiedy powinna się gryźć w język. Rankiem miała się stawić w dyspozytorni, by zacząć pierwszy dzień w nowej pracy. Chociaż Jakub z całych sił starał się, żeby noc poprzedzający pierwszy dzień pracy była dla Lidki niezapomniana, przewracała się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Rozmyślała więc o wspaniałych nocach w ramionach Kuby, podczas minionych miesięcy. Każda godzina, minuta, sekunda w jego obecności przynosiła ukojenie, pozwalając zapomnieć o przeszłości i złych wydarzeniach. Przytuliła głowę do poduszki i zamknęła oczy. Miarowo oddychając przywołała w pamięci czuły dotyk ukochanego, który spał spokojnie obok. Nie pamiętała, by ktokolwiek, kiedykolwiek tak czule dotykał jej ciała, pieścił z namaszczeniem każdy milimetr jej skóry. i całował. Długo nie chciała pozwolić na zainicjowanie jakiejkolwiek bliższej relacji, ale Jakub nie protestował i czekał cierpliwie. Była mu za to niewypowiedzianie wdzięczna i budziło to w jej sercu ogromne pokłady miłości dla tego człowieka, który jak nikt inny otoczył ją troską i wspierał na każdym kroku. Teraz miała stuprocentową pewność, że to właśnie z nim znalazła to, czego od zawsze szukała, że razem zbudują świetlaną przyszłość dla siebie i małej Kasi, która najbardziej potrzebowała w życiu stabilizacji. Wyciągnęła rękę i pogładziła z czułością plecy Jakuba i przytuliła głowę do jego ramienia. Przypomniała sobie ich pierwszy wieczór, pierwszą prawdziwą randkę tego wieczoru, którą sama zainicjowała i była na nią w pełni gotowa. Wiedziała jak zrobić to umiejętnie i tak, by Kuba niczego się nie spodziewał, no może nieco pomogła jej w tym Kasia.
– Ciociu, czy mogłabym pójść na noc do Emilki?
– Zwróciła się do Lidki, która mieszała zupę w garnku.
– Do Emilki? Kiedy?
– Oj ciociu, no jak to kiedy. Wiadomo, że dzisiaj. Jest Piątek, chciałam zanocować u Emilki razem z Julką i Amelką, no taki babski wieczór…Rozumiesz, prawda?
– Lidka uśmiechnęła się zastanawiając, czy faktycznie rozumie coś takiego jak babski wieczór w przypadku ośmiolatek, ale na wszelki wypadek z powagą pokiwała potakująco głową.
– Kochanie, bardzo chętnie bym ci pozwoliła zanocować u Emilki, ale nie wiem co na to jej rodzice i twój tatuś.
– Jak to co? Mama Emilki już dawno się na to zgodziła. Rodzice Amelki i Julki też, zostaliście tylko ty i tatuś.
– Ach tak…
– Westchnęła Lidka z trudem powstrzymując śmiech.
– Ciociu, to przecież oczywiste, że skoro pytam ciebie, czy mogę zanocować u Emilki, to oznacza, że tylko ty i tatuś jeszcze nie wyraziliście zgody, a wszyscy inni tatusiowie i mamusie tak.
– Tak tak, no oczywiście masz rację słoneczko, ale wiesz też, że nawet gdybym bardzo chciała ci pozwolić na ten babski wieczór, to nie mogę sama podjąć tej decyzji. Ostatnie skrzypce należą do twojego taty.
– Echh…No ciociu, przecież właśnie dlatego najpierw przychodzę do ciebie. Ciebie tatuś bardziej posłucha niż mnie.
– Tym razem Lidce nie udało się nie roześmiać w głos.
– Ty mała spryciulo, ty już dobrze wiesz co oznacza szantaż emocjonalny.
– Nie, tego nie wiem, ale wiem, że bardzo kochasz mnie i tatusia i że ty pozwalasz mi na dużo więcej iż on, więc? Porozmawiasz z nim?
– Porozmawiam, ale teraz przecież jest w pracy, to nie bardzo mam jak.
– No właśnie, no to po prostu się zgódź, a potem mu to jakoś wytłumaczysz, tak jak to ty umiesz najlepiej.
– Na razie to idź coś pooglądać, albo w coś pograć, czy pobawić się, a ja się zastanowię co zrobić z tym faktem.
– Dobra, ale pamiętaj, wierzę w ciebie ciociuniu. Buziak.
– Gdy Kasia zniknęła na piętrze za drzwiami swojego pokoju, nagle w głowie Lidki zaczął się pojawiać chytry plan.
– A może by tak pozwolić małej na tą noc poza domem? Może warto spróbować pokazać Jakubowi, jak bardzo jest mu wdzięczna za okazywane wsparcie i miłość? Może już czas wyjść ze skorupy i pójść na całość?
– Kiedy głośne tak wybrzmiało w końcu w jej głowie, nie zwlekała ani chwili dłużej.
– Zgoda, możesz dzisiaj spędzić noc u Emilki, tylko najpierw muszę porozmawiać z jej mamą.
– Stwierdziła rzeczowo Lidka wchodząc do pokoju Kasi.
– Chórra! Chórrraaaaaa! Ciociu, jesteś mega! Jesteś najlepsza! Jesteś kochanaaa! Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej ciociuńki!
– Udusisz mnie maleńka! No już, już! Lepiej spakuj wszystko co będzie ci tam potrzebne, a ja skontaktuję się w tym czasie z mamą Emilki.
– Kiedy Kasia zabrała się do dzieła, a Lidka skonsultowała wszystko z mamą Emilki i odwiozła pasierbicę na babski wieczór, natychmiast zabrała się do wykonywania obmyślonego po cichu planu. Zrobiła potrzebne zakupy, żeby przygotować ulubione danie Kuby, czyli pierś z indyka faszerowana śliwkami, podawana z sałatką ze świeżych warzyw. Kupiła jego ulubione wino i świece. Żałowała tylko, że nie starczyło jej już czasu na wizytę w jakimś sklepie z ubraniami. Chętnie kupiłaby sobie coś wystrzałowego, żeby wyglądać jak najlepiej. Mogłaby też wyskoczyć do fryzjera i kosmetyczki, Kuba na pewno zauważyłby jej starania, a tym bardziej po kilku miesiącach bezwolnej apatii. Uwielbiał, kiedy stroiła się dla niego i zawsze robiło jej się ciepło na samą myśl, gdy zauważał jakąś niewielką zmianę w jej wyglądzie. Wróciła do domu, wysprzątała go, a potem zabrała się za przyrządzanie kolacji. Kiedy nafaszerowany i przyprawiony indyk siedział w piekarniku, zajęła się swoim wyglądem. Nawet bez pomocy fryzjerki i kosmetyczki, korzystając z własnej inwencji twórczej zrobiła się na bóstwo. Około godziny dziewiętnastej Jakub wrócił do domu, czego nie udałoby się nie usłyszeć.
– Jesteeem! Dziewczyny! Halo! Co tu taka cisza? Mmmmmm! Ale coś wspaniale pachnie! No i to chyba pachnie jakoś znajomo!
– Cześć kochanie. Zupełnie nie rozumiem po co tak krzyczysz.
– Powiedziała wchodząc do przedpokoju i witając go promiennym uśmiechem, a także długim i namiętnym pocałunkiem.
– Oho? Takiego powitania to się nie spodziewałem, niemal zwaliło mnie z nóg. Jak ty pięknie wyglądasz i pachniesz. Mamy dzisiaj jakieś święto? O czymś zapomniałem tak?
– Nie, to ja sobie przypomniałam, że ostatnio trochę o tobie zapomniałam, a ty dzielnie czekasz, aż to zrobię, no więc…
– Znów go pocałowała i spojrzała w jego oczy. Oddałaby życie, by zawsze widzieć to szczęście i uśmiech, który zobaczyła i wiedziała, że praca, którą wykonała nie poszła na marne, trzeba było tylko iść dalej.
– Zapraszam cię na kolację.
– Na kolację? Ale…Ale ja…Jestem potwornie zmęczony, musiałbym wziąć kąpiel, przebrać się…No cóż…Ale tak pięknie wyglądasz, że nie mogę ci odmówić.
– To świetnie, bo nigdzie nie wychodzimy. Wykwintna kolacja czekać będzie w kuchni, a w tym czasie możesz się zrelaksować w wannie. Potowarzyszyłabym ci, ale już się wykąpałam.
– Mrugnęła zalotnie i cmoknęła jego czoło.
– Mhmmm…No skoro tak…To chyba muszę się dostosować, bo widzę, że twój plan na dzisiejszy wieczór jest już w całości obmyślony.
– Tak jest. Ja wszystko obmyśliłam i wszystkim będę sterowała, ty mi tylko nie przeszkadzaj.
– A gdzie jest moja córka?
– No już miałam nadzieję, że o to nie zapytasz. Nocuje dziś u swojej koleżanki. Tak tak tak, wszystko sprawdziłam, zadzwoniłam do mamy tej koleżanki, będą tam jeszcze dwie inne dziewczynki i ani słowa. Do wanny, to ma być nasz wieczór, jasne?
– Nooo pani Chowaniec…Grabi sobie pani, nie pytać o zdanie w takich istotnych sprawach mnie? Ojca?
– Powiedział zniżonym głosem i przejechał ustami po jej karku.
– Ani słowa powiedziałam.
– Popchnęła go w stronę łazienki i wróciła do kuchni, by dokończyć przygotowania. Dalsza część wieczoru również odbyła się według jej zamysłu. Jedli gawędząc wesoło, wspominając różne, piękne chwile, planując kolejne aż do momentu, kiedy wino sprawiło, że postanowili zatańczyć. Kiedy ich ciała zwarły się w tańcu, nie trzeba było czekać długo, aby sprawy przybrały najbardziej oczekiwany przez obojga obrót. Ubrania spadały z nich z kosmiczną prędkością, a pocałunki wymieniane jedne za drugim sprawiały, że ledwo mogli oddychać. Sprawy potoczyły się tak szybko, że za bezpieczną przystań do oddawania sobie wzajemnej miłości wystarczyła kanapa w salonie.
– Na…Na pewno tego…Chcesz? Jesteś…Pewna…Gotowa?
– Nie mów nic, bo się rozmyślę.
– Wysapała równie ciężko. Zdawało się, że plan powiódł się od a, do z. Jednak Lidka zapomniała przewidzieć najważniejszego, czyli: a co, jeżeli coś jednak pójdzie nie tak? Przerażenie, jakie odmalowało się na ich twarzach, kiedy usłyszeli przekręcanie klucza w zamku było godne uwiecznienia.
– Ka…Kasia…Jezus Maria!
– Szepnął Kuba próbując wyswobodzić się z miłosnego splotu ramion i ud.
– Ale…Ale…Ale jak to?
– Ciii! Musimy się natychmiast ubrać!
– Syknął przez zęby i w panice próbował znaleźć im jakieś okrycia.
– Cześć, musiałam wrócić do domu, bo okazało się, że…
– Kasia weszła do salonu w momencie, kiedy Kuba narzucił na nich pled leżący na fotelu obok. Pewnie niczego by się nie domyśliła, gdyby zdążył jakimś cudem ukryć części ich odzieży porozrzucanej po całym salonie.
– Uuuu…Aż tak wam gorąco?
– Może troszeczkę, no to jak to się stało, że jesteś w domu?
– Bo Emilka ma ospę. Jej mama zauważyła to dopiero przed chwilą. Amelka i Julka jeszcze jej nie przechodziły, a ja nie pamiętam, czy przechodziłam, czy nie, więc mama Emilki odwiozła nas do domu.
– Kochana, wspaniała ta mama Emilki.
– Powiedziała Lidka puszczając oczko do Kuby.
– Tak, szkoda tylko, że nie zadzwoniła, żeby zapytać, to mogłabyś zostać z Emilką, ponieważ ty miałaś ospę w wieku czterech lat.
– Dzwoniła, ale ani ty, ani ciocia Lidka nie odbieraliście domowego.
– No widzisz kochanie? Sami jesteśmy sobie winni.
– Skwitowała przejeżdżając schowaną pod kocem dłonią po jego udzie.
– Przykro mi, że wam przeszkodziłam w miłości, ale już idę do siebie. Możecie tu dalej się przytulać, czy co tam robicie bez ubrań.
– Uśmiechnęła się znacząco i mrugnęła, a za nim zdążyli o cokolwiek zapytać, już zniknęła na piętrze.
– Ten wieczór miał jeszcze szanse skończyć się dobrze.
– Stwierdził Kuba całując Lidkę.
– Tak, wiem, gdybyśmy odebrali telefon od mamy Emilki.
– Nie, rozwiązanie było prostsze. Włożyć klucz, po wewnętrznej stronie zamka.
– Oboje wybuchnęli takim niepohamowanym śmiechem, że Zula stanęła w progu i zaczęła się im podejrzliwie przyglądać.